Jak następny draft NBA będzie się kręcił, to z pewnością znajdzie się drużyna lub dwie, które całkowicie spudłują. To się zdarza.

Każdy GM, trener i fan najbardziej obawia się, że przy wysokim wyborze w drafcie, zarząd zniesie jajko i zniszczy ich franczyzę na długie lata.

Nie każdy zespół może wybrać Michaela Jordana. Chociaż z perspektywy czasu jest to 20-20, wiele z picków na tej liście, nawet w tamtym czasie, wywołało zbiorowe „CO?!”

Więc oto mamy, największe jaja złożone w historii draftu NBA. Aż trudno uwierzyć, że to co wydawało się takim pewniakiem w dniu draftu, mogło z jakiegoś powodu zamienić się w katastrofalny pick, który jest wyśmiewany przez lata.

Joe Barry Carroll miał niezłą karierę w NBA. Raz nawet trafił do drużyny All-Star.

Musiał jednak znaleźć się na tej liście. Warriors przehandlowali Roberta Parisha i pick nr 3 w drafcie, aby przesunąć się o dwa miejsca w górę za Carrolla. Tym trzecim pickiem okazał się być Kevin McHale.

Zawsze, gdy dwóch Hall of Famerów zostaje przehandlowanych, by zdobyć pierwszy pick, gwarantuje to status draftowego niewypału.

Carroll zyskał przydomek „Joe Barely Cares” podczas swojej kadencji w Bay, często odmawiając wywiadów i grając z nonszalanckim usposobieniem.

Jego Warriors nie wygrali zbyt wiele podczas jego sześciu sezonów, podczas gdy Celtics przywieźli do domu kilka poważnych sprzętów.

Wybrany przed: Kevin McHale

Joe Alexander: Milwaukee Bucks (nr 8, 2008)

Jeśli zostałeś wybrany na ósmym miejscu w drafcie, to lepiej, żebyś zdobył więcej niż 282 punkty w swojej karierze w NBA.

Alexander był uważany za najlepszego atletę w drafcie 2008 roku, który wyszedł z Zachodniej Wirginii. Miał niezrównaną skoczność i zabójczy rzut z wyskoku.

Absolutnie nic z tego nie przełożyło się na NBA.

Mackowi o wzroście 6’8″ udało się przetrwać dwa mało inspirujące sezony w NBA, zanim przepadł w otchłani. DWA.

Mniej więcej każdy inny gracz, który został wybrany za nim w pierwszej rundzie zdołał już przynajmniej wyrzeźbić dla siebie solidną niszę, ale nie Alexander. On był po prostu fatalny

Wybrani wcześniej: Brook Lopez, Roy Hibbert, Serge Ibaka, Nicolas Batum

Hasheem Thabeet: Memphis Grizzlies (nr 2, 2009)

Thabeet był zapowiadany jako następny Dikembe Mutombo. Gdyby nie był jeszcze tak młody, mógłby znaleźć się wyżej na tej liście.

Po niezłej karierze na UConn, Memphis zaryzykowali na Thabeeta, myśląc, że nadal będzie się rozwijał i stanie się gwiazdą. Przy wzroście 7’3″ był w stanie poradzić sobie z każdym na uczelni… z wyjątkiem DeJuana Blaira.

Thabeet w swojej krótkiej karierze udowodnił, że jest wartościowym shot-blockerem i wciąż ma potencjał do poprawy. Jednak Memphis miało anemiczną ofensywę w tamtym czasie i ominęło o wiele bardziej zdolnych graczy z drugim pickiem. Mieli już Marca Gasola jako przyszłego centra, więc okazało się, że to zmarnowany pick. Thabeet został przehandlowany po półtora sezonu w Memphis.

Wybrany przed: James Harden, Tyreke Evans, Ricky Rubio, Stephen Curry

Marvin Williams: Atlanta Hawks (nr 2, 2005)

Niespodziewanie opuszczając North Carolina po swoim pierwszym sezonie, Williams został uznany za zawodnika o największym potencjale z draftu 2005.

Po siedmiu latach można śmiało powiedzieć, że jego potencjał zawsze pozostanie tylko potencjałem.

Williams przez lata był solidnym producentem dla Hawks, ale nigdy nie rozwinął się w gwiazdę, którą miał być. Być może za wcześnie opuścił college, bo w tej lidze wyrzeźbił sobie miejsce jako role player.

Nawet w North Carolina nie wykazywał się umiejętnościami, które gwarantowałyby mu drugi pick w drafcie. Co gorsza, Atlanta w zamian za jego usługi pominęła kilka talentów, które odmieniły losy klubu.

Wybrani wcześniej: Deron Williams, Chris Paul, Andrew Bynum

Shawn Bradley: Philadelphia 76ers (nr 2, 1993)

To, czym szklanka mleka jest dla ciasteczek Oreo, jest dokładnie tym, czym Shawn Bradley był dla NBA.

Innymi słowy, Bradley był obrzucany o wiele częściej niż by chciał.

Dość możliwe, że to największy draftowy niewypał na tej liście (dosłownie), Philly wzięło 7’6″ potwora, który miał być jej defensywną kotwicą. Gdyby nie był chudy jak szyna, to mogłoby się udać.

Zablokowane rzuty Bradley’a nie przeważyły nad tym, ile razy trafił na plakat. W ciągu dwóch i pół roku spędzonych w Philly notował średnio ponad trzy bloki na mecz, a w całej karierze średnio 2,5. To wciąż nie rekompensowało dunków.

Philly myślało, że dostaje franchise cornerstone w farbie, a zamiast tego dostało ludzkiego plakatu, który zamienił ligę w grę o to, kto może zrobić na nim największy dunk.

Czy wspominałem, że dostawał dużo dunków?

Wybrane wcześniej: Penny Hardaway, Jamal Mashburn, Allan Houston

Jay Williams: Chicago Bulls (nr 2, 2002)

Jay Williams wchodził do draftu NBA jako potencjalny point guard.

Po wspaniałej karierze w Duke, był powszechnie uważany za najlepszego gracza w kraju. Wraz z Yao Mingiem, był najlepszym z najlepszych w drafcie 2002.

Bully wybrały go jako drugiego w kolejności, a on dał im solidny sezon debiutancki. Ostatecznie jego kariera została przerwana, gdy rozbił się na motocyklu, zrywając nerw w nodze i nadwyrężając trzy więzadła kolanowe, w tym ACL. Rehabilitacja okazała się nieskuteczna, a on sam od tamtej pory nie pojawił się na parkiecie.

Chicago szybko ruszyło do przodu, wybierając w kolejnym drafcie Kirka Hinricha. Nie musieli płacić Williamsowi nic, co pozostało z jego umowy, ponieważ naruszył kontrakt jeżdżąc na motocyklu.

Jedna głupia decyzja wysłała Williamsa z perspektywy supergwiazdy do porażki w dniu draftu.

Wybrani przed: Amar’e Stoudemire, Caron Butler

Robert Traylor: Milwaukee Bucks (nr 6, 1998)

Traylor został faktycznie wybrany przez Dallas Mavericks w 1998 roku, zanim stał się głównym elementem tego, co przeszło do historii jako jedna z najgorszych transakcji w historii draftu.

Dallas przehandlowali Traylora do Milwaukee Bucks za pick nr 9 i nr 19, który został użyty do wyboru Pata Garrity.

Pick nr 9? Okazało się, że jest nim Dirk Nowitzki.

Traylor kontynuował swoją niechwalebną karierę jako NBA journeyman, podczas gdy Nowitzki poprowadził swój zespół do tytułu NBA w 2011 roku. Zdobył również nagrodę MVP w 2007 roku i zostanie prawdopodobnie uznany za największego europejskiego koszykarza w historii. Jest on również barometrem, do którego porównuje się każdego topowego 7-footowego europejskiego gracza, nawet jeśli zazwyczaj okazują się oni niewypałami.

Podsumowanie jest takie: Nowitzki rozkwitł i stał się supergwiazdą. W trakcie swojej wspaniałej kariery notował średnio 22,6 punktu na mecz, co zapewni mu miejsce w Galerii Sław. Dla kontrastu, Traylor w swojej karierze zdobył 22 punkty w meczu.

Smutne jest to, że Traylor odszedł na niespodziewany atak serca w 2011 roku. Miał 34 lata.

Wybrane przed: Dirk Nowitzki, Paul Pierce

Chris Washburn: Golden State Warriors (nr 3, 1986)

Draft 1986 roku był jednym z wypełnionych kontrowersyjnymi postaciami.

Czterech z 10 najlepszych graczy wybranych w tym roku, którzy doprowadzili do ogromnych problemów. Nr 2 Len Bias zmarł na skutek przedawkowania dwa dni po drafcie, a koledzy z pierwszej dziesiątki William Bedford (nr 6) i Roy Tarpley (nr 7) nie wytrzymali długo w lidze z powodu narkotyków.

Washburn był tuż za nim. Po tym jak został przyłapany na kradzieży stereo podczas studiów w NC State, jak również był znany z braku etyki pracy, Golden State wciąż uważało go za zbyt dobrego, aby go przegapić z trzecim pickiem.

Draft ’86 nie wyprodukował zbyt wielu świetnych graczy, więc pod tym względem nie był to najgorszy rok, aby zawrócić i spudłować na wysokim picku.

W ciągu trzech lat, oblał trzy testy narkotykowe i został dożywotnio wykluczony z NBA. W swojej katastrofalnej kadencji w NBA zdobył łącznie 222 punkty.

Wybrane wcześniej: Ron Harper, John Salley, Dell Curry, Arvydas Sabonis

Adam Morrison: Charlotte Bobcats (nr 3, 2006)

Morrison wyszedł z Gonzagi jako najbardziej płodny strzelec w drafcie. W swoim juniorskim sezonie notował średnio 28 punktów na mecz.

Smutne jest to, że zostawił te wszystkie swoje umiejętności w Spokane.

W tym znakomitym juniorskim sezonie, Morrison zdobył około 300 punktów mniej niż przez całą swoją karierę w NBA. Po obiecującym sezonie debiutanckim, zerwał ACL w meczu przedsezonowym, po tym jak został skreślony przez Luke’a Waltona. Grał słabo po powrocie, zanim został wysłany do Lakers, gdzie zdobył dwa pierścienie jako ławkowicz i nigdy więcej o nim nie słyszano.

Morrison był pierwszym wyborem Michaela Jordana w drafcie jako szef w Charlotte. Nie trzeba dodawać, że nie poradził sobie z tym tak samo jak z karierą baseballisty.

Kiedyś ceniony zdobywca punktów był w stanie trafić tylko 37% rzutów podczas swojego niezbyt udanego pobytu w lidze. Adam Morrison upadł na twarz po wejściu do NBA.

Wybrane wcześniej: Brandon Roy, Rudy Gay, Rajon Rondo

Kwame Brown: Washington Wizards (nr 1, 2001)

Gdyby Kwame Brown nie grał w NBA 12 lat po niewytłumaczalnym wyborze z pierwszego miejsca, byłby wyżej na tej liście. W tamtym czasie draft 2001 był również fatalny, ale jako nr 1 oczekuje się od niego czegoś więcej niż średniej 6.6 punktów na mecz.

Pierwszy wybór Michaela Jordana nie spełnił nawet w najmniejszym stopniu oczekiwań. Kwame, przy siedmiu stopach wzrostu, ledwo trzyma piłkę do kosza.

Jego niedojrzałość i brak podstawowych umiejętności koszykarskich nękały go na początku kariery. W drafcie postawiono na potencjał, a nie na talent, co tylko pokazuje, że nie każdy siedmiostopowiec może stać się gwiazdą.

Po trzech sezonach w Waszyngtonie, Brown naprawdę zaczynał się poprawiać, zanim odrzucił propozycję kontraktu wartego 30 milionów dolarów, by przetestować wolną agenturę. Następnie cierpiał przez nękany kontuzjami czwarty sezon, po czym został sprzedany do Lakers za Carona Butlera i Chucky’ego Atkinsa…co z perspektywy czasu wyglądało jak absurdalnie zła transakcja dla L.A.

Mimo wiary Lakers, on również nie osiągnął dla nich sukcesu. W jego karierze nie obyło się bez kontrowersji, gdyż w 2007 roku przeszedł przez aresztowanie, oskarżenie o gwałt i incydent, w którym rzucił ciastem w fana…yep.

Podobno Brown chciał rzucić ciastem w kolegę z drużyny Ronny’ego Turiafa. Chyba jego małe dłonie po raz kolejny zawiodły.

Wybrane wcześniej: Tyson Chandler, Pau Gasol, Jason Richardson, Joe Johnson, Zach Randolph

LaRue Martin: Portland Trail Blazers (nr 1, 1972)

Martin miał prawdopodobnie najmniej produktywną karierę spośród wszystkich pierwszych wyborów w drafcie. W swojej czteroletniej karierze notował średnio 5,3 punktu na mecz.

Nie jest wyżej na tej liście, ponieważ draft 1972 nie był niczym, o czym można by pisać w domu. Pomimo braku talentu, były lepsze opcje niż draftowanie 208-funtowego centra z Loyola University.

Martin strzelał na fatalnym poziomie 41.6 procent z gry, mimo że był 7-footerem. Blokował pół strzału na mecz i nie był w stanie nawet wejść do wyjściowego składu. Jest bustem w każdym znaczeniu tego słowa.

Wybrane wcześniej: Bob McAdoo, Julius Erving

Greg Oden: Portland Trail Blazers (nr 1, 2007)

Przed draftem 2007, było wiele debat na temat tego, kto powinien zostać wybrany jako pierwszy: Greg Oden czy Kevin Durant. Nikt nie winił Portland za to, że wybrali Odena.

Hindsight is 20-20. Nikt nie jest zaskoczony tym, jakim graczem stał się Durant, ale Oden był uważany za talent jednego pokolenia na pozycji centra, i słusznie. Skauci zachwycali się nim od początku jego kariery w szkole średniej.

Jedna kontuzja kolana po drugiej spowodowała, że Oden wypadł z ligi, choć ma pełne intencje powrotu w przyszłym sezonie. Jego status „bust” jest w 100 procentach związany z kontuzjami. W tym niewielkim czasie gry na parkiecie, który widział, pokazywał bardzo głośne oznaki przemiany w absolutną bestię.

Od momentu wejścia w krajowe światło reflektorów, nie był jeszcze w pełni zdrowy. Nawet w swoim jednym sezonie w Ohio State, miał złamaną rękę. Grał przez to i zdominował wszystkich leworęcznych, bo był po prostu tak dobry.

Oden, choć miał ogromny potencjał, wzbudził kontrowersje swoim nagim zdjęciem i miłością do alkoholu. Wyraźnie nudził się podczas lat rehabilitacji.

Przypomnijmy, że Portland jest po prostu ugryzione przez węża, jeśli chodzi o draftowanie centrów.

Wybrany przed: Kevin Durant, Al Horford, Joakim Noah

Michael Olowokandi: Los Angeles Clippers (nr 1, 1998)

Olowokandi był 7-footowym projektem z University of Pacific. Draftowanie go z pierwszego miejsca nigdy nie było dobrym pomysłem.

Jeszcze gorsze jest to, że Michael Olowokandi zaczął grać w zorganizowaną koszykówkę dopiero w wieku 18 lat. Nie, to nie jest literówka.

Przez 10 mało inspirujących sezonów w Clippers, Timberwolves i Celtics, zdobywał średnio 8.3 punktu na mecz. W ciągu 10 sezonów raz trafił 45% rzutów.

The Kandi Man rozwinął się w solidnego shot-blockera, ale jako pierwszy pick był katastrofą.

Wybrany przed: Mike Bibby, Antawn Jamison, Vince Carter, Dirk Nowitzki, Paul Pierce

Darko Milicic: Detroit Pistons (nr 2, 2003)

Za ten wybór winię skautów i generalnych menadżerów. Każdy 7-stopowy europejski zawodnik jest postrzegany jako następny Dirk Nowitzki, a żaden z nich nie zbliżył się nawet do statusu Dirka.

Milicic nigdy nie powinien być wybrany tak wysoko. Nawet w tamtym czasie było to bluźnierstwo.

Do tej pory każdy wie, kto jeszcze został wybrany razem z nim w pierwszej piątce. Detroit było bardziej w pozycji do draftowania dla potrzeb, ponieważ był to jeden z absolutnie najlepszych zespołów w lidze w tym czasie. Milicic został wybrany do draftu, aby być przygotowanym na przyszłość, ponieważ miał zaledwie 18 lat, kiedy go wybrali.

Detroit wygrało tytuł w swoim debiutanckim sezonie, mimo że grał oszczędnie. Może gdyby został wybrany na inną pozycję to by się rozwijał, ale nic co pokazał w swojej karierze w NBA nie sprawia takiego wrażenia.

Milicic wygląda nieudolnie kiedy jest na parkiecie. Choć udało mu się przetrwać 10 sezonów, nigdy nie pokazał nawet przebłysków tego, co sprawiło, że został wybrany z nr 2 w drafcie. Sześć punktów na mecz w jego karierze w porównaniu z zawodnikami wybranymi wokół niego wygląda fatalnie.

Wybrani wcześniej: Carmelo Anthony, Dwyane Wade, Chris Bosh

Sam Bowie: Portland Trail Blazers (nr 2, 1984)

Przepraszam, Portland. Może powinniście po prostu przestać wybierać centrów.

Bowie przegapił dwa pełne sezony w Kentucky po tym jak doznał złamań w nogach.

Nieważne, miał 7’1″, co mogło pójść źle?

Wszystko. Bowie był w stanie rozegrać tylko 139 meczów w ciągu pięciu lat w Portland, po czym uratował trochę nadziei podczas solidnych czterech lat z Nets.

Oh yeah, jakiś facet o imieniu Michael Jordan został wybrany jako trzeci w tym roku, jeden pick po nim. W połączeniu z kontuzjami, to aż nadto, by uczynić go największym niewypałem draftu wszech czasów.

Bowie był tylko jednym z kolekcji wielkich ludzi Blazers, którzy nie osiągnęli swojego potencjału. W tamtym czasie Portland było zafiksowane na punkcie pozyskania centra, ponieważ już wtedy było świetną drużyną, która w poprzednim sezonie wygrała 48 spotkań.

Bowie miał być ostatnim elementem układanki. Roster był już naszpikowany talentem takich graczy jak Clyde Drexler, Mychal Thompson, Kiki Vandeweghe i Jerome Kersey. Upadek Bowiego zniszczył nadzieje na tytuł dla tego zespołu.

Lukrem na torcie jest to, że Portland przegrało rzut monetą o pierwszy pick w drafcie w tamtym roku. Kto dostał nr 1?

Hakeem Olajuwon. End of story.

Wybrani wcześniej: Michael Jordan, Charles Barkley, John Stockton

Wybrany przed.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *