Kto, dokładnie, jest biały?
Odpowiedź brzmi oczywiście – wiemy, że biała osoba jest biała, kiedy ją widzimy, myślimy. Ale kiedy Włosi napływali do Ameryki w późnych latach 1800 i wczesnych 1900, nie byli uważani za białych w momencie przybycia. Sto lat później, kiedy Teresa Giudice z The Real Housewives of New Jersey maniakalnie podniosła stół w krajowej telewizji, nie zrobiła tego jako członkini rzekomo gorszego narodu. Nie, była szaloną białą damą rzucającą meblami.
Historia o tym, jak europejscy imigranci w tamtej epoce stali się biali, oświeca nas w kwestii naszych obecnych politycznych realiów. Włosi, Grecy, Polacy, Węgrzy, Słowianie i inne europejskie grupy, nazywane wówczas „nowymi imigrantami”, starali się przezwyciężyć swoje podporządkowanie, pokazując swoim zachowaniem, że zasługują na miano białych.
W 1911 roku Henry Pratt Fairchild, wpływowy amerykański socjolog, powiedział o nowych imigrantach: „Jeśli okaże się człowiekiem i … zdobędzie bogactwo i oczyści się – bardzo dobrze, możemy go przyjąć za pokolenie lub dwa. Ale obecnie jest on znacznie poniżej nas, a ciężar dowodu spoczywa na nim”. Ostatecznie sprostali temu ciężarowi, a kluczem do ich sukcesu było to, że nie byli czarni i aktywnie pomagali w utrzymaniu rasistowskiego społeczeństwa.
Zrozumiałem, że to prawda po skończeniu Working Toward Whiteness historyka Davida R. Roedigera, książki o tym, jak nowi imigranci stali się biali. W latach 1886-1925 z południowej, wschodniej i środkowej Europy przybyło 13 milionów nowych imigrantów. Do tego czasu ludzie uważani za białych pochodzili z Anglii, Holandii, Irlandii, Niemiec i krajów skandynawskich. Roediger, profesor na Uniwersytecie Illinois, argumentuje, że nowi imigranci, dopóki nie zostali w pełni wprowadzeni do białej rodziny, żyli w stanie „pomiędzy”, co oznacza, że byli umieszczani w rasowym porządku dziobania poniżej białych, ale powyżej ludzi kolorowych.
Napływ nowych imigrantów doprowadził do apokaliptycznych przepowiedni o nadchodzącej zagładzie czekającej Amerykę – obcokrajowcy narzucili swoją gorszą biologię, osobliwe praktyki religijne i podrzędne sposoby życia na ten kraj, obniżając poziom cywilizacji. Wielu uważało, że nie byli oni biali, lecz raczej należeli do niższego porządku biologicznego. Bardziej życzliwy pogląd twierdził, że byli po prostu kulturowo gorsi – brudni, mniej inteligentni, skłonni do przestępstw – ale mogli się zasymilować.
Nieuznawanie ich za białych doprowadziło do nieszczęścia nowych imigrantów. Ekonomista Robert F. Forester napisał w 1924 roku, że „w kraju, w którym rozróżnienie między białym a czarnym jest zamierzone jako rozróżnienie wartości… nie jest komplementem dla Włocha odmawianie mu jego białości, ale to rzeczywiście zdarza się ze znaczną częstotliwością.”
Grecy, na przykład, bali się, że zostaną pomyleni z Portorykańczykami, mulatami lub Meksykanami. J.D. Ross, polityk z Alabamy, nazwał siebie „kandydatem białych ludzi” i prowadził kampanię na rzecz pozbawienia praw wyborczych Greków. W Utah greccy i włoscy górnicy miedzi zostali zaklasyfikowani jako „nie-biali”. Biali robotnicy w Steelton, w Pensylwanii, odmawiali przyjmowania „hunky jobs” – miejsc pracy tradycyjnie zajmowanych przez Węgrów – nawet podczas słabej koniunktury w 1908 roku, preferując bezrobocie.
Nowi imigranci mieli wybór – walczyć o włączenie do białej rasy lub sprzymierzyć się z ludźmi kolorowymi, o których wiedzieli, że radzą sobie jeszcze gorzej niż oni. Jeden z serbskich robotników powiedział w tym czasie: „Wkrótce dowiecie się czegoś o tym kraju. … Murzyni nigdy nie dostają uczciwej szansy.”
Wybrali biel i starali się zademonstrować swoją kulturową i biologiczną przydatność. Szybko jednak nauczyli się, że kiedy biali mówili „udowodnij się”, pomoc w ochronie i rozszerzaniu supremacji białych była uznawana za przekonujący dowód.
Patrzyli, jak biali znęcali się nad czarnymi, naśladowali wszystko, co widzieli, a biel – marchewka, po którą od dawna sięgali – powoli zbliżała się do ich chwytu.
Estetyk James Baldwin często zastanawiał się, jak powstała biel. Jak biali stali się biali? „Informując swoje dzieci” – pisał Baldwin – „że czarne kobiety, czarni mężczyźni i czarne dzieci nie mają ludzkiej integralności, którą ci, którzy nazywają siebie białymi, musieliby szanować. I w tym upodleniu i zdefiniowaniu czarnych ludzi, oni sami się upodlili i zdefiniowali”. Jak powiedziała jedna ze słowackich kobiet w Connecticut, „Zawsze mówię moim dzieciom, żeby nie bawiły się z dziećmi czarnuchów, ale one zawsze bawią się z nimi tak samo… To miejsce jest teraz całe zepsute, a wszyscy ludzie żyją jak świnie, ponieważ czarnuchy przychodzą i żyją tutaj z porządnymi białymi ludźmi i chcą wychowywać swoje dzieci z naszymi dziećmi.”
Udział nowych imigrantów w powszechnym stosowaniu paktów ograniczających rasę, integralnego narzędzia w osiąganiu segregacji mieszkaniowej, był najbardziej kluczowy w ich udowadnianiu się. Przymierze to umowa, którą podpisywali właściciele domów, zobowiązując się do niesprzedawania swoich nieruchomości osobom określonej rasy, na ogół czarnym. Jeśli biała osoba ją naruszyła, biali sąsiedzi mogli pozwać ją do sądu, aby zatrzymać sprzedaż.
Nowi imigranci łaknęli własności domu, nawet za grosze, byle tylko posiadać własność. Tak więc, gdy polityka Nowego Ładu uczyniła własność domu centrum amerykańskiego marzenia, sprawiając, że więcej rodzin stało się właścicielami domów, biali potrzebowali pomocy nowych imigrantów w tworzeniu dzielnic wolnych od Murzynów.
Na początku XX wieku nowi imigranci w wielu miastach byli bardziej posegregowani niż czarni. Do lat 50. było odwrotnie. Dzięki temu, że nowi imigranci mieszkali w tych samych dzielnicach, zawierali związki małżeńskie, uczęszczali do tych samych szkół, mieszali się ze sobą, a co najważniejsze, dopuszczali się rasizmu wobec czarnych, przez kolejne pokolenia stawali się biali.
Jak pokazuje ta opowieść, biali zgodzili się na uprzywilejowanie siebie względem nie-białych. Moralna odraza zmusiła wielu białych do wycofania się z tej umowy. Jednak niektórzy biali Amerykanie, podobnie jak nowi imigranci, pokładają nadzieję w białości i dlatego uwodzi ich syreni śpiew polityka obiecującego zwiększyć społeczną i ekonomiczną wartość białej skóry.
Historia o tym, jak nowi imigranci stali się biali, uczy nas, że biali mogą spojrzeć na ludzi, których kiedyś uważali za gorszych od siebie, i uznać ich za część swojej drużyny.
Prezydent Barack Obama zauważył, że awans rasowy nie przebiega w prostej, posuwającej się naprzód linii. Zamiast tego, momenty postępu ustępują miejsca regresom. Ma rację. A to, czy biała supremacja wzrasta czy maleje, moduluje to zjawisko.
Wierzę, że w przyszłości będziemy świadkami momentu rasowego triumfu, a uniesienie ogarnie tych, którzy tęsknią za rasowo sprawiedliwą Ameryką. Kolejnemu „whitelashowi” można jednak zapobiec tylko wtedy, gdy biali dojdą do wniosku, że połączenie się z nie-białymi ludźmi o podobnej pozycji społeczno-ekonomicznej przybliży ich do szczęścia bardziej niż ochrona białych przywilejów.
Praca mająca na celu przezwyciężenie supremacji białych wyczerpuje naród. Biorąc jednak pod uwagę stawkę, warto do niej dążyć.
Brando Simeo Starkey jest redaktorem naczelnym The Undefeated i autorem książki In Defense of Uncle Tom: Why Blacks Must Police Racial Loyalty. Przeczołgał się przez rzekę książek i wyszedł genialny po drugiej stronie.