Kiedy wystawa „David Bowie Is” została otwarta w londyńskim Victoria and Albert Museum, legenda rocka właśnie zaszokowała wszystkich, wychodząc z emerytury z nowym albumem, The Next Day. W miarę jak wystawa podróżowała po świecie, wciąż się rozrastała. W Brooklynie jest ogromniejsza niż kiedykolwiek: kostiumy sceniczne, rysunki, odręczne szkice tekstów, szkice, plakaty koncertowe, nagrania wideo, aż po notatniki do Blackstar, kiedy pracował z prędkością warp, by zdążyć przed tym, co wiedział, że będzie ostatnią kurtyną. David Bowie żył wystarczająco długo, by wydać Blackstar w swoje 69. urodziny, dwa dni przed śmiercią na raka, co czyni „David Bowie Is” intensywnie emocjonalnym hołdem dla artysty, który tworzył i zmieniał się do samego końca.

Zważywszy na poziom jego obłąkańczej rozpusty w latach 70., to niesamowite, że Cracked Actor zdołał zachować którąkolwiek z tych rzeczy – widząc klucze do berlińskiego mieszkania, z czasów, gdy mieszkał tam z Iggym Popem, można się dziwić, że w ogóle wiedział, gdzie są jego klucze. Ale „David Bowie Is” sięga do czasów londyńskiego dzieciństwa, ze zdjęciem Little Richarda, które cenił sobie od lat pięćdziesiątych. I jak można się spodziewać, jest tu mnóstwo fantastycznych ubrań – jak jego powiewający garnitur „Tokyo Pop”, zaprojektowany przez Kansai Yamamoto na początku lat 70. na trasę Aladdin Sane. Bowie opisał ten strój jako „wszystko, czego chciałem… oburzający, prowokujący i niewiarygodnie gorący do noszenia pod światłami”.

Popularne na Rolling Stone

Jest coś pasującego w przedstawieniu historii życia Bowiego jako skarbca pełnego artefaktów, ponieważ był on artystą, który zawsze definiował siebie jako fana przede wszystkim. Jak wyjaśnia w wywiadzie dla BBC, który można usłyszeć na wystawie: „Chciałem być postrzegany jako ktoś, kto był raczej modną osobą, niż trendem.” Być może jest on jedyną gwiazdą rocka, która kiedykolwiek aspirowała do bycia postrzeganą jako „modna” – ale jak Bowie nigdy nie zmęczył się wyjaśnianiem, widział siebie jako istotę swoich kolekcji książek, płyt i sztuki. Jak wspomina w pewnym momencie, wspominając swoje nastoletnie przywiązanie do płyt jazzowych: „Byłem przekonany, że jestem fanem Erica Dolphy’ego. Więc słuchałem tych cholernych rzeczy, aż stałem się fanem Erica Dolphy’ego”.

Wystawa kładzie nacisk na występy Bowiego na scenie – nie ma tu wiele w drodze sprzętu muzycznego czy instrumentów. Jest za to jego egzemplarz The Oxford Companion to Music, książki, z której uczył się notacji muzycznej, pisząc partie na swój debiutancki album. Jest też legendarny sprzęt, który odcisnął trwałe piętno na mózgach fanów Bowiego – walizkowy syntezator EMS AKS, którego Brian Eno używał przy trylogii Low, Heroes i Lodger, z jego pokrętłami, tarczami i joystickiem. Eno podarował go Bowiemu w 1999 roku z adnotacją: „Opiekuj się nim. Patchuj go w dziwny sposób – to zaskakujące, że wciąż może wydawać dźwięki, których nic innego nie potrafi.” Bowie w końcu użył go na swoim następnym albumie, Heathen.

Jest też telefaks Western Union, który otrzymał od Elvisa Presleya w 1976 roku: „Życząc Ci wszystkiego najlepszego podczas Twojej obecnej trasy koncertowej. Z poważaniem, Elvis i Pułkownik”. Maszynopis jego słynnego wywiadu z Williamem Burroughsem dla Rolling Stone’a z 1974 roku. Bazgroł od Johna Lennona z napisem: „For Video Dave, with love”. „David Bowie Is” ledwie nawiązuje do prywatnego życia mężczyzny, poza litografią jego żony Iman w stylu Warhola z 1994 roku. Jeśli chodzi o samego Andy’ego Warhola, ta przyjaźń nigdy nie miała być zawarta. Wystawa zawiera rzadki materiał filmowy z wizyty Bowiego w Fabryce we wrześniu 1971 roku – jedyny raz, kiedy Warhol i Bowie się spotkali, choć wydaje się to dziwne. To boleśnie niezręczne spotkanie – Bowie pragnie się przypodobać, starając się trochę za bardzo („Wyglądam jak Lauren Bacall, tak myślę”), podczas gdy Warhol żuje gumę za swoimi okularami, nie pochlebia mu piosenka w hołdzie Bowiego i rzuca aluzje o tym, jak trudno jest wykonać pracę, gdy przerywają mu goście.

Najbardziej przejmującymi artefaktami są tantalizujące wpisy do pamiętnika, jak na przykład moment ze stycznia 1975 roku, kiedy Bowie tryska radością po nagraniu swojego przyszłego hitu numer jeden „Fame”. Bowie spędził miesiące próbując zwabić swojego nowego przyjaciela Johna Lennona do studia nagraniowego – „Fame” było tego rezultatem. Jak pisze Bowie w dzienniku: „Wspaniałe wydawnictwo to Fame. Mój pierwszy wspólny tekst z Lennonem, beatlesem, o mojej przyszłości”. Kilka linijek niżej zauważa: „Jestem szczęśliwy”. (Co jest dziwniejsze – Bowie odczuwający potrzebę przypomnienia swojemu pamiętnikowi, kim jest Lennon, czy jego niechęć do skapitalizowania „Beatle”?) Rok później, w chemicznej mgle stycznia 1976 roku, Bowie pisze do siebie mowę motywacyjną: „The lady did not. Jestem bardzo z 'I can'.” Jest tam odręcznie napisany arkusz z tekstem piosenki „Win”, datowany na grudzień 1974, z puentą „All you’ve got to do is Win!”. Bowie narysował wykrzyknik jako błyskawicę, co samo w sobie jest wzruszająco chłopięce.

I tak w kółko, jest moda, z paradą kostiumów, które prawie nikt inny na ziemi nie mógłby nosić. Są tu jego eleganckie garnitury z trasy koncertowej Station to Station w 1976 roku i filmu The Man Who Fell To Earth, zaprojektowane przez Olę Hudson – znaną później rockowemu światu jako mama Slasha. Ponieważ Bowie zawsze przyznawał, że nie pamięta nic z tworzenia Station to Station, rewelacyjnie jest zobaczyć jego scenografie i notatki do tekstów, kiedy wczuwał się w złowrogą postać Cienkiego Białego Księcia, którego opisywał jako „lód udający ogień”. Jest tam wczesny szkic tytułowej piosenki, z tekstem, który wyciął: „You look like a bomb/You smell like a ghost/You eat like a terminal girl”. Stały motyw w kolekcji butów Bowiego: Naprawdę wiedział, jak pracować z platformami, upewniając się, że zawsze ma odpowiednie podbicie od ziemi. To tylko jedna z wielu sztuczek, których nauczył się dzięki zdjęciu Little Richarda.

Tyle ubrań, tyle żyć, tyle Bowiesów. Jest jego turkusowy garnitur z teledysku „Life on Mars?”, zaprojektowany przez Freddiego Buretti, a sfilmowany przez Micka Rocka – garnitur, który Bowie miał na sobie tylko raz, ale z niezapomnianym skutkiem. Jest też jego strój klauna Pierrota z teledysku „Ashes to Ashes”. I chusteczka z jego szminką z 1974 roku, wyciągnięta z kieszeni starego garnituru. Wystawa „David Bowie Is” nie tylko prezentuje te artefakty – zamiast tego łączy je w jedną całość, tworząc wciągającą narrację. Opowiada jedną z najdziwniejszych i najbardziej inspirujących współczesnych historii. Jak śpiewał kiedyś sam artysta, z takich właśnie rzeczy utkane są marzenia.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *