Suzuki Hayabusa.
Zdjęcie: Dzięki uprzejmości Suzuki Motor Corporation.

Dwadzieścia lat to długi czas w każdej branży, a szczególnie w branży motocyklowej. W grze, która obserwuje ciągłą ewolucję i więcej nowych technologii niż kiedykolwiek wcześniej, posiadanie motocykla takiego jak Suzuki GSX-R1300R Hayabusa nadal w sprzedaży jest czymś w rodzaju anomalii.

Stany Zjednoczone są jednym z kilku krajów, które nadal sprzedają Hayabusę, pozostałe to RPA, Tajlandia, Chile, Australia, Kanada i Arabia Saudyjska. Kontynenty Europy, Ameryki Południowej i kontynentalnej Azji pozbyły się 'Busy' z salonów Suzuki z powodu zaostrzających się przepisów dotyczących emisji spalin, co położyło kres temu wspaniałemu motocyklowi.

Suzyuki Hayabusa pojawiła się w 1999 roku – dziwnym okresie dla międzynarodowego przemysłu motocyklowego. Przepisy dotyczące motocykli superbike były w trakcie zmian, a rok wcześniej zadebiutował motocykl, który na nowo zdefiniował kategorię – Yamaha YZF-R1. Minęło kolejnych sześć lat, zanim motocykle superbike zostały oficjalnie przeniesione z czterocylindrowych maszyn o pojemności 750 cm3 do maszyn o pojemności 1000 cm3, a coś musiało wypełnić pustkę.

Suzuki Hayabusa z 1999 roku.

Oryginalne Suzuki Hayabusa z 1999 roku. Zdjęcie: Dzięki uprzejmości Suzuki Motor Corporation.

Wojna o najwyższe prędkości, w zasadzie konkurs „mój jest większy od twojego” pomiędzy japońskimi producentami, rozpoczęła się właściwie w 1996 roku, kiedy Honda wypuściła model CBR1100XX Super Blackbird o pojemności 1,137 cm3. Jego konkurentem był Kawasaki ZZ-R1100 o pojemności 1052 cm3, a Blackbird przesunął słupki bramki do prawie 180 mil na godzinę.

Suzuki chciało mieć swój kawałek akcji. Dział marketingu Suzuki nie zapomniał, że „Hayabusa” to nazwa najszybszego ptaka na świecie, japońskiego sokoła wędrownego, który może osiągać prędkość do 240 mil na godzinę. Poluje on również na japońskiego kosa w poszukiwaniu pożywienia.

Nagle w kartach pojawiła się prędkość 195 mil na godzinę za ówczesną cenę wywoławczą 10 499 dolarów. Honda i Kawasaki stały się natychmiastowymi rywalami. Ale wojny o prędkość skończyły się, zanim się naprawdę zaczęły, ponieważ rok później japońscy producenci zawarli słynny układ, w którym postanowili, że żaden z produkowanych przez nich motocykli nie będzie mógł przekroczyć 300 km/h (186,4 mph). Pomimo tego, że Kawasaki rok później wypuściło na rynek niesławny model ZX-12R, którego prędkość maksymalna wynosiła 301 km/h (187 mph).

Suzuki Hayabusa 2019.

Wersja 2019 superbike’a Suzuki. Zdjęcie: Dzięki uprzejmości Suzuki Motor Corporation.

Tym samym reputacja Suzuki Hayabusa jako króla prędkości maksymalnej została przypieczętowana. Kawasaki wypuściło nawet nowy model ZX-14R w 2006 roku, który był w stanie pokonać 'Busę', ale uwaga świata poszła dalej.

Suzuki Hayabusa otrzymała tylko jedną dużą aktualizację w ciągu 20 lat swojego istnienia. W 2008 roku została wzbogacona o silnik o pojemności 1340 cm3, nowe, śliskie nadwozie (wciąż tak samo rozpoznawalne jak zawsze) i zmienne tryby pracy przepustnicy. W 2013 roku otrzymała również nowe hamulce i zaciski ABS, a także nowe kolory i to wszystko.

Suzyuki Hayabusa rozebrana na części.

Edycja z 2008 roku rozebrana na części. Zdjęcie: Dzięki uprzejmości Suzuki Motor Corporation.

Hayabusa jest dziś wciąż tak samo dobra, jak była te wszystkie lata temu. Aktualizacja z 2008 roku sprawiła, że Hayabusa jest nadal w pewnym stopniu aktualna w dzisiejszych czasach – choć brakuje jej wygód, takich jak tempomat czy podgrzewane uchwyty, a także funkcji bezpieczeństwa, takich jak kontrola trakcji i wheelie control, obecnie powszechnie stosowanych w motocyklach, które potrafią rozpędzić się do 300 km/h.

Wyświetlacz przyrządów w Suzuki Hayabusa z 2008 roku.

Wyświetlacz przyrządów z 2008 roku. Zdjęcie: Dzięki uprzejmości Suzuki Motor Corporation.

Wciąż, Hayabusa zasłużyła na swoje miejsce w folklorze motocyklowym. Jest to prawdopodobnie ostatni model, jaki kiedykolwiek dostaniemy, który został stworzony, aby jeździć tak szybko, jak to tylko możliwe – do diabła z przepisami. I to jest jeden z wielu powodów, dla których wciąż go kochamy.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *