W kościele parafialnym mojej młodości, moja rodzina często siadała pod witrażem, który przedstawiał biednego człowieka leżącego na ziemi z ręką wyciągniętą do górującego nad nim rzymskiego oficera. Co dziwne, żołnierz ten rozcinał swój własny płaszcz na dwie części. Minęło sporo czasu, zanim dowiedziałem się, że Rzymianin to święty Marcin z Tours, patron żołnierzy.

Mój tata był weteranem II wojny światowej, dla którego weterani byli sprawą na całe życie. Dołączył do organizacji weteranów wkrótce po tym, jak wyszedł ze służby. Oprócz tego, że szukał koleżeństwa, był szczerze zainteresowany sprawami weteranów i piął się po szczeblach kariery, aż w końcu został krajowym przywódcą organizacji w późnych latach 60-tych. Zaangażowanie to trwało przez kolejne trzy dekady, aż do emerytury. Tata był również pobożnym katolikiem, ale nie jestem pewien, jak bardzo jego dwa przekonania – wiara i weterani – mieszały się ze sobą.

Przed Soborem Watykańskim II, tata często mówił nam, dzieciom, za każdym razem, gdy narzekaliśmy na jakąś drobnostkę, żebyśmy „zaoferowali to” – co ja słyszałem jako „ssać to” – z błyskiem w oku. To nie był żart. Wierzył w odkupieńcze cierpienie; miał nawet książkę na ten temat. Mniej więcej w czasie, gdy zachorował na raka płuc, modlił się o wstawiennictwo świętego Peregryna, patrona chorych na raka. Judy, patrona od spraw beznadziejnych, którego modlitwa została wydrukowana na karcie pogrzebowej mojego taty.

Nie wiem jednak, czy tata kiedykolwiek szukał wstawiennictwa świętych w imieniu swojej weterynaryjnej pasji. Pomimo panteonu patronów, który obejmuje fryzjerów i zrzędzących małżonków, ani Kościół, ani tradycja nie uznaje żadnych świętych patronów weteranów. Być może dlatego, że jest już kilku, którzy mogliby pełnić podwójną służbę jako patroni weteranów. Niewielu z nich, jednakże, prawdopodobnie pojawiłoby się na plakacie rekrutacyjnym lub, jak się wydaje, dałoby wiele wstawienniczego komfortu dumnemu weteranowi.

REKLAMA

Św. Marcin z Tours, na przykład, stał się wysoko cenionym kościelnym, ale Butler’s Lives of the Saints (Christian Classics) mówi, że „dość osobliwie przyszedł, aby być postrzeganym jako 'żołnierz święty'. ” Ten dziwny obraz na witrażu mojego kościoła opowiada historię ówczesnego katechumena Marcina, który spotkał żebraka. Nie mając pieniędzy, przeciął swój płaszcz na pół, aby podzielić się nim z tym człowiekiem. Później Marcin miał sen, w którym zobaczył Jezusa ubranego w połowę szaty biedaka, co skłoniło go do natychmiastowego przyjęcia chrztu. Pozostał w wojsku, ale kiedy miała się odbyć bitwa w Galii, odmówił. „Jestem żołnierzem Chrystusa”, oświadczył, „a walka nie jest dla mnie legalna”. Po krótkim pobycie w więzieniu, opuścił armię i poświęcił swoje życie kościołowi.

Ironicznie, dzień świętego Marcina 11 listopada zbiega się z amerykańskimi obchodami Dnia Weteranów. Ale oprócz bycia patronem żołnierzy, Martin – żołnierz, który zrezygnował z wojska, ponieważ było ono sprzeczne z jego wiarą katolicką – jest również patronem osób odmawiających służby wojskowej ze względu na sumienie. Jego historia nie różni się zbytnio od historii wielu innych świętych, którzy ostatecznie wybrali Chrystusa zamiast walki. To, co czyni historię Martina niezwykłą, to jego długie życie – zmarł w wieku około 80 lat, podczas gdy inni sprzeciwiający się żołnierze zazwyczaj ponosili śmierć męczeńską w wieku dojrzałym.

Prawdopodobnie najbardziej znanym z tych innych sprzeciwiających się sumieniu jest święty Sebastian, którego „naturalne skłonności były przeciwne życiu wojskowemu”, jak podaje Butler. Jego chrześcijańskie posługiwanie przyniosło mu wyrok śmierci, który mieli wykonać łucznicy. Pomimo ikonicznych obrazów, na których widać go przeszytego strzałami, przeżył próbę egzekucji i zamiast tego został pobity na śmierć. W jednym z tych dziwnych patronatów, Sebastian jest patronem zarówno żołnierzy, jak i łuczników. Ten człowiek, który wybrał Chrystusa zamiast wojska, jest również patronem organizacji dla tych, którzy wybrali jedno i drugie – Katolickich Weteranów Wojennych Stanów Zjednoczonych Ameryki – i być może dlatego jest nieoficjalnym patronem weteranów.

Pośród innych patronów wojskowych, św. Marcellus, rzymski centurion, porzucił broń i wyrzekł się wojska, wybierając „służbę Jezusowi Chrystusowi, wiecznemu królowi” zamiast rzymskich „bogów z drewna i kamienia, którzy są głuchymi i niemymi bożkami”. Św. Teodor Generał był tajnym chrześcijaninem, dopóki nie został zdemaskowany, ale sąd wojskowy uwolnił go, uznając jego nawrócenie za błąd. Św. Adrian z Nikomedii, pogański żołnierz na dworze cesarskim, obserwował siłę prześladowanych przez siebie chrześcijan i ogłosił, że się nawrócił. Wszyscy ci żołnierze zostali straceni. Święty znany jako Juliusz Weteran był żołnierzem przez 27 lat i ostatecznie został zamęczony za odmowę wyrzeczenia się wiary. Nie jest on jednak patronem ani żołnierzy, ani – mimo swego imienia – weteranów.

REKLAMA

Wraz z rozwojem chrześcijaństwa i jego integracją z państwem w całej Europie, wojny często miały chrześcijańską motywację i uzasadnienie, a patroni żołnierzy w średniowieczu nie byli męczennikami za wiarę. Ludwik IX, francuski król krzyżowców i patron żołnierzy, poprowadził dwie nieudane wyprawy krzyżowe. Co więcej, podczas pierwszej z nich Ludwik dostał się do niewoli i musiał zostać wykupiony. Choroba zabiła go podczas drugiej.

Najbardziej udanym świętym żołnierzem mogła być kobieta, święta Joanna d’Arc. Joanna d’Arc. Zainspirowana wizjami, które doprowadziły Francuzów do zwycięstwa nad Anglikami, została w końcu schwytana. Angielscy katolicy osądzili ją, potępili i stracili, a dwie dekady później została oczyszczona z zarzutów przez kościół.

Kilku innych patronów żołnierzy może być trudniejszych do naśladowania lub zrozumienia: Św. Jerzy, który jest najbardziej znany z walki ze smokiem; Michał, archanioł, który walczył z szatanem i jest, mimo wszystko, aniołem; i apostoł Jakub, którego związek z wojskiem jest w najlepszym razie niejasny. Niektórzy żołnierze, którzy zostali świętymi, odnieśli sukces w swojej karierze wojskowej, jak na przykład Alfred Wielki z Anglii, Stefan Węgierski i Włodzimierz z Rosji, ale żaden z nich nie jest uważany za patrona wojskowego. Wśród świętych, którzy żyli od czasów wypraw krzyżowych lub europejskich wojen chrześcijańskich, nie ma więcej patronów żołnierzy.

Przy licznych i różnorodnych świętych wojskowych, dlaczego nikt nie jest honorowany jako patron weteranów wojskowych? Dla niektórych może się to wydawać hańbą dla weteranów, czymś podobnym do często lekceważącego traktowania weteranów w tym kraju. Ostatecznie, brak patrona może być pytaniem dla weteranów.

Przez całą historię chrześcijaństwa, większość patronatów prawdopodobnie pojawiła się w wyniku popularnych nabożeństw, a nie dyktatu kościoła. Być może prawdziwym powodem jest po prostu to, że weterani nie wybrali sobie patrona. Może to wynikać z faktu, że wielu weteranów odnajduje honor w swojej służbie, podczas gdy święci żołnierze, którzy odrzucili wojsko, jak Marcin z Tours, prawdopodobnie nie podzielali tej dumy. Tacy święci nie byliby dobrymi kandydatami do bycia orędownikami weteranów.

Więcej, być może, weterani nie często mówią o tym, co robili na wojnie. Mój ojciec, weteran weteran, nie mówił zbyt wiele o swoich doświadczeniach; zamiast tego powiedział moim braciom i mnie, że ma nadzieję, iż nigdy nie zakwalifikujemy się do jego grupy weteranów. Podobnie jak on, wielu weteranów prywatyzuje swoje doświadczenia, chcąc rozmawiać tylko z innymi weteranami. Może chodzi o to, że po prostu nie chcą angażować świętego, którego tam nie było.

Więc tata prawdopodobnie nigdy nie szukał wstawiennictwa świętego w imieniu weteranów. Ale może on, i wielu innych weteranów, konfrontuje się ze swoimi doświadczeniami, ofiarowując je, uczestnicząc i współpracując z ofiarą Jezusa. To, co kiedyś uważałem za osobliwą teologię sentymentalną, teraz uświadamiam sobie, że ma w sobie słodkie bogactwo. Kiedy ofiarowaniu towarzyszy akt miłosierdzia – być może ofiarowanie własnego cierpienia w imieniu innej osoby lub, dalej, uczynienie czegoś, by pomóc w cierpieniu innej osoby – przywołuje to na myśl język św. Pawła (który mógłby wypowiedzieć sierżant musztry): „Jeśli jeden członek cierpi, cierpią z nim wszystkie członki; albo jeśli jeden członek jest zaszczycony, radują się z nim wszystkie członki” (1 Kor 12,26).

To poczucie, że „wszyscy jesteśmy w tym razem” przenika oczywiście wojsko i odbija się echem wśród weteranów. Wiara zobowiązuje nas również do troszczenia się o siebie nawzajem. Po śmierci mojego ojca ludzie, których nie znałem, opowiadali mi o dobrych rzeczach, które zrobił dla nich lub dla kogoś z rodziny. Czy to jako kolega weteran, adwokat, czy po prostu facet, wyciągnął ich z kłopotów, pożyczył pieniądze, dał dobrą radę, albo po prostu był przy nich. Może ten witraż miał większy wpływ niż myślałem.

Ten esej ukazał się w numerze U.S. Catholic z listopada 2014 roku (Vol. 79, No. 11, strony 33-34).

Zdjęcie: Wikimedia photo cc by Jastrow

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *