Gary Cooper w filmie „Meet John Doe” (Photo credit: Wikipedia)
Pięćdziesiąt dwa lata temu dzisiaj, ikona Hollywood Gary Cooper, który zagrał w takich klasykach jak Mr. Deeds Goes to Town (1936), Sierżant York (1941), The Pride of the Yankees (1942) i High Noon (1952), odszedł z tej ziemi.
Pozorna postawa Coopera, it’s-not-all-about-me, czy grając inspirującego everymana jak Longfellow Deeds lub prawdziwego bohatera jak Alvin York, rezonowała z publicznością. W trakcie tego procesu, w pojedynkę ożywił fortunę Paramount Pictures w czasach kryzysu, a w szczytowym momencie swojej kariery był najlepiej opłacanym Amerykaninem.
To, i jeszcze więcej, definiowało „Coopa”, jak nazywali go jego dobrzy przyjaciele i rówieśnicy. Ale, miał jeszcze jeden kredyt do swojego imienia. Po latach osobistych zawirowań, kiedy jego mocne strony stały się słabościami, przeszedł duchowe nawrócenie. Był to najbardziej znaczący wątek w jego życiowej podróży. Ale wbrew częstym doniesieniom, jego przyjęcie religii nie było spowodowane chorobą. „Nie ma mowy”, powiedziała mi jego córka Maria Cooper Janis. „Dochodził do tego sam, w swoim czasie… kawałki swojego życia, które chciał poskładać w nowy sposób.”
To był logiczny postęp. „Miał bardzo prawdziwą duchowość,” powiedziała Maria, „która nie była 'ism’… z którą, jak sądzę, się urodził, z którą dorastał, żyjąc na Zachodzie w naturze (i) mając bardzo silne pokrewieństwo z kulturą i duchowością Indian amerykańskich.”
Przygotowany na Hollywood – Stary Zachód i angielskie maniery
Urodzony w Helenie w stanie Montana 7 maja 1901 roku, kiedy Stary Zachód zanikał, Cooper był przypadkową gwiazdą, przybył do Hollywood, aby znaleźć pracę jako artysta reklamowy i być bliżej swoich rodziców. Po znalezieniu pracy jako kaskader, Cooper został wkrótce „odkryty” i w 1925 roku zaczął występować w nieakredytowanych rolach.
Jego kariera filmowa, trwająca 36 lat, rozpoczęła się w filmie Skrzydła (1928), zdobywcy pierwszego Oscara za najlepszy film. Jego scena była krótka – trwała zaledwie dwie i pół minuty. Ale, jak opisała to legenda Paramount Pictures, A.C. Lyles, „Kiedy pojawił się na ekranie, wszystko rozbłysło razem z nim”. Mając do dyspozycji zaledwie 200 stóp taśmy filmowej, hollywoodzcy potentaci wiedzieli, że patrzą na gwiazdę.
I rzeczywiście, tak było.
Cooper ucieleśniał amerykańską dobroć i siłę, przenosząc je na ekran z niewymuszonym blaskiem. Jego wychowanie – w duchu anglikańskim na Starym Zachodzie przez angielskich rodziców-imigrantów, którzy wpoili mu maniery „dżentelmena” – wykształciło w nim tę unikalną amerykańską kombinację surowego indywidualizmu i wielkodusznej bezinteresowności.
„Z Garym zawsze są cudowne ukryte głębie, których jeszcze nie znalazłeś” – mówiła Jean Arthur, współscenarzystka Mr. Deeds Goes to Town, jak napisał Joseph McBride we Frank Capra: The Catastrophe of Success. „Czujesz się, jakbyś spoczywał na Skale Gibraltarskiej.”
Cooper był najbardziej utożsamiany z westernem, wystąpił w Virginian (1931), oryginalnym, wyznaczającym standardy filmie tego gatunku, gdzie dobro zawsze zwyciężało nad złem. Później, w High Noon (1952), bezbłędnym westernie, uważanym za jego największy film, za który otrzymał swojego drugiego Oscara, ukazał moralną walkę w tym zwycięstwie.
„Lubię westerny, ponieważ te dobre są prawdziwe” – powiedział Cooper w wywiadzie z 1959 roku. „Czujesz się prawdziwy, kiedy je kręcisz… zbliżamy się do ludzi pionierów, oglądając western i… uświadamiamy sobie, że nasz kraj był i jest pełen ludzi, którzy wierzą w Amerykę.”
„Zawsze powtarzał”, wspomina Maria, „że chciał robić filmy, które pokazywałyby to, co najlepsze w człowieku”. I, nie było nikogo takiego jak Cooper, aby wznieść się na te wyżyny. Jak donosi Jeffrey Meyers w książce „Gary Cooper: American Hero, scenarzysta/reżyser Richard Brooks uważał Coopera za „wielkiego aktora filmowego”, ponieważ „potrafi sprawić, że coś poczujesz, coś trzewnego, coś głębokiego, coś, co ma znaczenie. Jest tym, kogo gra.”
Cicha męskość i przeszywające niebieskie oczy
Z pewnością jego filmowe wybory doskonale uzupełniały jego cechy osobiste. Jednak teatralny świat zastawił wiele pułapek na tego elegancko przystojnego mężczyznę, którego spokojna męskość i przeszywające niebieskie oczy czyniły go łatwą zdobyczą dla legionów kobiet pragnących jego towarzystwa.
Po kilku barwnych romansach z jego partnerkami, w tym z „it girl” Clarą Bow (Dzieci rozwodu, 1927) – wraz z Lupe Velez (Wilcza pieśń, 1929), Marleną Dietrich (Maroko, 1930), Carole Lombard (Biorę sobie tę kobietę, 1931) i Tallulah Bankhead (Diabeł i głębia, 1932) – Cooper wziął wolne w latach 1931-32, aby zregenerować siły po stresie związanym z kręceniem filmów, a nawet po burzliwych romansach. Hollywood postawiło wielkie wymagania swojej nowej gwieździe, która dzwoniła do kas, podczas gdy hollywoodzka machina reklamowa nakręcała romanse. Wszystko to doprowadziło Coopa do załamania nerwowego. Jak napisał do swojego siostrzeńca Howarda: „Miałem dryfował, wziął porady, niech ludzie dostać się na mnie przez moje emocje, moje sympatie, moje uczucia …”
Dla ukojenia i uzdrowienia, on grawitacji do Europy, biorąc pod uwagę jego miłe wspomnienia z dzieciństwa mieszka w Anglii na dwa lata, około 20 lat wcześniej. Podczas pobytu poza domem, zaczął poznawać smak wyższych sfer jako gość włoskiej hrabiny Carli Dentice di Frasso.
Córka gwiazdy filmowej Gary’ego Coopera, Maria Cooper Janis pozuje obok znaczka w hołdzie swojemu… ojcu, w Los Angeles w Kalifornii, po ceremonii odsłonięcia nowego znaczka US Postal Service 10 września 2009 roku. (Image credit: AFP/Getty Images via @daylife)
Settling Down – Sort Of
Po powrocie do Hollywood, czując się w pełni odmłodzony, Coop miał szczęście zostać przedstawionym uroczej nowojorskiej socjety Veronice („Rocky”) Balfe, gdy ta odwiedzała swojego wuja, Cedrica Gibbonsa, dyrektora artystycznego MGM, i jego żonę, piękną meksykańską aktorkę Dolores del Rio. Dwanaście lat młodsza od niego Rocky była katoliczką o wytwornych manierach – choć niektórzy krytykowali jej postrzegany jako wschodni snobizm. Niezależnie od tego, okazała się mieć na niego stabilizujący i uspokajający wpływ i pobrali się 15 grudnia 1933 roku.
Ale jak powiedział Meyers Ted Nugent, elektryk studyjny w Paramount, który obserwował go z bliska, „Jeśli urodził się dla kamery, to urodził się, by kochać. … Chciał zadowalać kobiety … Lubił na nie patrzeć, słuchać ich, sprawiać im przyjemność. … Taki facet się nie zmienia.”
Nie bez wdzięku.
O ich córce Marii – ich jedynym dziecku, zamężnej ze światowej sławy pianistą klasycznym Byronem Janisem – Cooper powiedział: „Nigdy nie wiedziałem, żeby zrobiła coś, co nie było właściwe. Ona jest moim życiem.”
„Nasza była wyjątkowa rodzinna wspólnota, która była oczywista i operatywna”, napisała Maria w swojej książce Gary Cooper Off Camera: A Daughter Remembers. Obejmowała ona „tradycje rodzinne”, takie jak „niedzielna kąpiel w oceanie po mszy”, o której Maria pisze, Rocky i ona uczestniczyli w „kostiumach kąpielowych pod naszymi ubraniami”. Potem „szliśmy ulicą do naszego domu w Brentwood, łapaliśmy tatusia, który studiował, pracował w swoim pokoju z bronią lub łapał czterdzieści mrugnięć, pakowaliśmy psy do samochodu i wyjeżdżaliśmy do Santa Monica.”
Małżeństwo osiągnęło kluczowy punkt zwrotny w latach 1946-1947, kiedy świat Hollywood stał się zbyt wielki, ponieważ kobiety regularnie podkochiwały się w Cooperze za wiedzą jego żony. Jednak bez względu na stres, jaki dotknął małżeństwo, Cooperowie naprawdę się kochali, co dało ich związkowi, naznaczonemu latami harmonii, odporność na te wyraźnie trudne lata, w tym okres separacji.
Jak podsumował to Richard Widmark, „Cooper był 'kocimiętką dla pań'”. Od samego początku, jego główne damy szybko się do niego rozgrzewały. Ale zawsze były to przelotne romanse, które wpisywały się w specyfikę kina, gdzie zakochanie na ekranie trwało również poza nim.
Skomplikowana sytuacja
Inny był romans z Patricią Neal, 25 lat młodszą od niego. Oboje grali w filmie „Głowa fontanny” i stali się romantyczni dopiero po zakończeniu zdjęć w październiku 1948 roku. Do Bożego Narodzenia 1951 roku Cooper zdał sobie sprawę, że romans musi się zakończyć, biorąc pod uwagę jego szkodliwy wpływ na jego rodzinę i zdrowie. Podarował więc Neal futro i wyjechał do Europy – dokładnie rok po tym, jak zabrał ją na Kubę, szukając aprobaty swojego dobrego przyjaciela Ernesta Hemingwaya dla tego długotrwałego pozamałżeńskiego związku, której nie uzyskał.
Ta „skomplikowana sytuacja”, jak opisała ją Maria, była niezwykle trudna dla wszystkich zaangażowanych w nią osób. Cooper cierpiał na wyniszczające wrzody, a jego rodzina, wraz z Nealem, znosiła intensywne napięcia emocjonalne, komplikowane przez ciążę Neala, którą, ku jej późniejszemu żalowi, przerwała.
Ale Bóg wyprowadził dobro ze zła.
Po rozstaniu z rodziną w maju 1951 roku, Coop uświadomił sobie swoją życiową pustkę. Jego postać Willa Kane’a w filmie W samo południe, nakręconym jesienią 1951 roku, doskonale odzwierciedlała odczuwany przez niego konflikt moralny. Gdy Coop godził się z własnymi głębszymi potrzebami, w czerwcu 1953 roku rodzina wyjechała do Europy na tournee reklamowe, w tym do Watykanu. 26 czerwca spotkali się z papieżem Piusem XII, co wywarło na Coopie niezatarte wrażenie. Podobnie jak niezręcznie nieśmiałe i ujmujące postacie „każdego człowieka”, które grał w swoich filmach, jego prawdziwa osobowość nadała temu dramatycznemu momentowi klasyczną zwyczajność.
Każdy w Hollywood błagał o pamiątkę. Tak więc podczas audiencji papieskiej Maria powiedziała, że „mój ojciec miał różańce na ramieniu”, chwytając jednocześnie inne pamiątki. Ale z powodu chorego kręgosłupa miał trudności z uklęknięciem, a kiedy to robił, „wszystko spadało – medaliki, różańce, kartki z życzeniami…”. Wszystko! Podczas gdy Cooper szamotał się na czworakach, „nagle”, jak powiedziała, napotkał „szkarłatny but i szatę…”
„Amerykański aktor Gary Cooper szamotał się w monumentalnym zakłopotaniu… a Pius XII patrzył w dół i cierpliwie się uśmiechał.”
W lutym 1954 roku, kiedy Maria miała 16 lat, Coop wrócił do domu, jak na ironię po nakręceniu filmu Powrót do raju, o ojcu, który wraca do domu, by kochać i pielęgnować swoją 16-letnią córkę.
Po powrocie do życia małżeńskiego, czasami znów błądził, teraz wybierając mniej wyrafinowane kobiety – jego romans ze szwedzką aktorką Anitą Ekberg był najbardziej wyrazistym przykładem. „Wtedy wydawało mi się to dobrym pomysłem”, powiedział owacyjnie żonie z klasyczną chłopięcą niewinnością.
Nie była rozbawiona.
Uspokojenie się – na dobre
Zdając sobie sprawę ze stresu, jaki jego wędrówka wywarła na rodzinę, Cooper zaczął chodzić do kościoła z Rockym i Marią poza zwykłymi rutynowymi świętami Bożego Narodzenia i Wielkanocy.
Chociaż nigdy o tym nie mówił, Maria wyczuwa, że po powrocie ojca do domu, zaczął chodzić z rodziną do kościoła, ponieważ „prawdopodobnie szukał większej stabilności niż znalazł osobiście…”
Po niedzielnej mszy razem, powiedziała, „żartowaliśmy” z „bardzo erudycyjnego, zabawnego” ks. Harolda Forda – „prawdziwego mężczyzny”, którego jej ojciec nazywał „Ojcem Twardzielem”. Ale, bardziej niż żartowanie z niego, Cooper był zaintrygowany jego przesłaniem i powiedział: „Och, chciałbym go kiedyś usłyszeć”. Więc Rocky powiedział: „No to chodź”. I tak też zrobił.
Kazania ojca Forda, powiedziała Maria, skłoniły go do myślenia. Jakieś piętnaście lat po nakręceniu Sierżanta Yorka – ulubionej i najbardziej pamiętnej roli Coopera, za którą zdobył swojego pierwszego Oscara – szedł duchowo śladami Yorka.
Wbrew niektórym relacjom, Rocky nie był motorem nawrócenia jej męża. „To nie było pukanie go w głowę”, powiedziała Maria. „Ponieważ, wierzcie mi, nikt nie zmusił mojego ojca do zrobienia tego, czego nie chciał zrobić.”
Wkrótce Rocky zaprosił ks. Forda do swojego domu, myśląc, że obaj mężczyźni mogą podzielić się jakimiś duchowymi refleksjami. Zamiast tego podzielili się swoim wspólnym zainteresowaniem bronią, polowaniem, wędkarstwem i nurkowaniem! „Ojciec Ford,” pisze Maria, „został płetwonurkiem i przyłączył się do nas nurkując w wielkim morskim zbiorniku na Pacyfiku, gdzie wszyscy bawiliśmy się z jego mieszkańcami.”
(Photo credit: Gary Cooper Estate)
Realizując „trochę religii nie zrobiłby mu żadnej krzywdy”
W środku cavorting, rozmowa od czasu do czasu zaczął dryfować w kierunku religii. Jak powiedział Alvin York: „Człowiek nie może jej szukać, ona po prostu musi do niego przyjść”. I tak, ks. Ford i Coop zaczęli spotykać się na dłuższe dyskusje o wierze podczas przejażdżek do Malibu i innych miejsc.
Gradualnie, Cooper najwyraźniej doszedł do wniosku, w słynnych słowach Ma York, „trochę religii nie zrobiłoby mu krzywdy” i 9 kwietnia 1959 roku, został formalnie przyjęty do Kościoła Katolickiego.
Bliski przyjaciel rodziny Shirley Burden, sam nawrócony, służył jako ojciec chrzestny Coopera na jego chrzcie. Burden – prawnuk Corneliusa Vanderbilta, którego żona była siostrzenicą Douglasa Fairbanksa Seniora – spotkał się z Cooperem kilka razy wcześniej, aby pomóc mu zrozumieć, jak to będzie grać tę rolę życia. Jeszcze w tym samym roku Cooper wyjaśnił swoje nawrócenie, jak donosi Barry Norman w The Hollywood Greats:
„Spędzałem wszystkie moje godziny snu… robiąc prawie dokładnie to, co ja, osobiście, chciałem robić, a to, co chciałem robić, też nie zawsze było najgrzeczniejsze… Tej ostatniej zimy zacząłem się trochę bardziej rozwodzić nad tym, co było w mojej głowie od dłuższego czasu (i pomyślałem), 'Coop, staruszku, jesteś komuś coś winien za całe swoje szczęście.' Myślę, że to jest to, co zaczęło mnie poważnie myśleć o mojej religii. Nigdy nie będę nikim w rodzaju świętego. Wiem. Po prostu nie mam takiego hartu ducha. Jedyne, co mogę powiedzieć o sobie, to że staram się być trochę lepszy. Może mi się uda.”
Poddawanie wiary próbie
14 kwietnia 1960 roku, pięć miesięcy po tym, jak Coop odwiedził Rosję z rodziną i hollywoodzką świtą, na zaproszenie Nikity Chruszczowa, który był pod wrażeniem jego człowieczeństwa i ciepła, przeszedł operację raka prostaty. Chociaż lekarze uznali operację za udaną, do 31 maja objawy powróciły i na początku czerwca lekarze ponownie przeprowadzili operację usunięcia złośliwego guza, tym razem pewni, że został on usunięty. Jednak guz zaczął się już rozprzestrzeniać. 27 grudnia Rocky została poinformowana, że rak jest śmiertelny, ale zachowała tę rozdzierającą serce wiadomość od męża aż do lutego.
W grudniu 1960 roku Cooper nakręcił swój ostatni projekt – program telewizyjny o nazwie „Prawdziwy Zachód”, który, jak powiedziała Maria, „odzwierciedla wielką miłość mojego ojca do Zachodu”. Następnie, w marcu 1961 roku, poleciał do Nowego Jorku, aby nagrać narrację poza kamerą. Producent telewizyjny Donald Hyatt wspominał dla Meyersa „prostotę Coopera i brak pretensji 'wielkiej gwiazdy'”, widoczne w jego reakcji, gdy na wieszaku nie było miejsca na jego płaszcz. Cooper powiedział: „Nie zdejmuj kolejnego płaszcza: Po prostu rzuć mój gdziekolwiek.”
W kwietniu 1961 roku, wyraźnie poruszony Jimmy Stewart pojawił się na rozdaniu Oscarów, aby przyjąć honorowego Oscara dla Coopa: „Coop,” powiedział, jego głos drżał. „Zaraz ci to przekażę. I, Coop, chcę, żebyś wiedział, że wraz z tym idzie cała serdeczna przyjaźń, sympatia, podziw i głęboki szacunek nas wszystkich…” Następnego dnia, nagłówki gazet na całym świecie huczały: „Gary Cooper ma raka.”
Zaczęli przyjeżdżać goście, a wiadomości napływały od przyjaciół i życzliwych z całego świata, w tym papieża Jana XXIII, królowej Elżbiety, Johna Wayne’a, Ernesta Hemingwaya, byłego prezydenta Dwighta Eisenhowera, Boba Hope’a, Audrey Hepburn i wielu innych. Nawet prezydent John F. Kennedy zadzwonił z Waszyngtonu, w końcu udało mu się połączyć po całym dniu prób.
Przyjaciele, spodziewając się zastać przygnębienie w domu Cooperów, zamiast tego znaleźli światło i słońce, rześkie kwiaty i radosną muzykę, jako że rodzina stawiła czoła temu głęboko trudnemu czasowi z wiarą. Jak relacjonował Meyers, Billy Wilder „wspominał, że ubrany w stylową piżamę i szlafrok, wydawał się bardziej opanowany niż jego goście.” Rocky powiedział później Heddzie Hopper: „Przez całą chorobę był doskonale wspaniały. Najbardziej pomogła mu jego religia”. W miarę postępu choroby nowotworowej „nigdy nie pytał 'Dlaczego ja?' i nigdy się nie skarżył”, a duchowo wzbogacały go sakramenty i książki takie jak „Pokój duszy” biskupa Fultona Sheena.
„Wiem” – oznajmił Cooper, gdy leżał umierający – „że to, co się dzieje, jest wolą Bożą. Nie boję się przyszłości.” (The Straits Times, 6 maja 1961 r.).
Gary Cooper zmarł na raka prostaty i okrężnicy 13 maja 1961 r. i jest uwielbiany za niezatarty portret, jaki dał nam o tym, czym jest bycie autentycznym amerykańskim bohaterem – portret, który jest niekompletny bez opowieści o jego ostatnich heroicznych dniach.
Postscriptum
Początkowo pochowany na Holy Cross Cemetery w Santa Monica, szczątki Coopera zostały przeniesione na Sacred Heart Cemetery w South Hampton, Long Island, bliżej rodziny. Jego grób jest zakotwiczony przez „masywny (kamieniołom Montauk) kamień w kolorze łososiowo-beżowym, liczący sobie prawdopodobnie 316 milionów lat”, który, jak pisze Maria, jest „doskonałym symbolem tego, co mój ojciec kochał i za czym się opowiadał”
I, jak wiele rzeczy, które były jej drogie w życiu, ukochana żona Coop’a, Rocky, również musiała o to walczyć.
W konfrontacji z kościelnymi zasadami wymagającymi jednolitych znaczników „błysnęła swoimi zielonymi oczami na pastora i”, pisze Maria, „prychnęła, 'Czy chcesz mi powiedzieć, że jeśli Jezus Chrystus powiedział, 'Ty jesteś Piotr, i na tej opoce zbuduję mój kościół', to teraz odmówisz mi kamienia na pomnik na grób mojego męża…”
Odpoczywa teraz w pokoju obok swojego męża, wiedząc, że ta walka, jak wszystkie inne, była tego warta.
Część tego artykułu ukazała się w „Gary Cooper’s Authenticity”, opublikowanym w National Catholic Register 21 lipca 2011 r.