Uwaga redaktora, 19 grudnia 2009: W obliczu skandalu wokół inwestora Bernarda Madoffa, Smithsonian spogląda wstecz na oszusta, który dał nazwę schematom Ponziego
John Kenneth Galbraith zauważył kiedyś, że „człowiek, który jest podziwiany za pomysłowość swojej kradzieży, prawie zawsze odkrywa na nowo jakąś wcześniejszą formę oszustwa”. Choć szczegóły mogą się różnić, wszystkie gry flimflam opierają się na podstawowej zdolności do upodobnienia kłamstwa do prawdy. Nawet dzisiaj oszuści nadal z wielkim powodzeniem stosują swoje oszustwa. Raz po raz ludzie z różnych środowisk demonstrują swoją zdolność do porzucenia zdrowego rozsądku i uwierzenia w coś, co jest po prostu zbyt piękne, aby mogło być prawdziwe, ulegając namowom oszusta.
Ale kiedy wszystko jest już powiedziane i zrobione, Internet jest jedynie narzędziem, dzięki któremu oszuści mogą dotrzeć do swoich ofiar. „Co jest nowe – i uderzające – to wielkość potencjalnego rynku i względna łatwość, niski koszt i szybkość, z jaką można popełnić oszustwo”, powiedział przewodniczący FKH Robert Pitofsky senackiej podkomisji podczas lutowego przesłuchania w sprawie oszustw internetowych. Ale w samych oszustwach nie ma nic nowego: są to te same piramidy finansowe, fałszywe możliwości biznesowe i pozorne witryny sklepowe, które od wieków oszukują nieostrożnych i chciwych.
Wielu z tych komputerowych oszustów wzięło przykład z włoskiego imigranta o nazwisku Charles Ponzi, eleganckiego, mierzącego pięć stóp i dwa cale łobuza, który w 1920 roku zgarnął około 15 milionów dolarów w ciągu ośmiu miesięcy, przekonując dziesiątki tysięcy mieszkańców Bostonu, że odkrył sekret łatwego bogactwa. Ogromny sukces Ponziego w oszustwie był tak niezwykły, że jego nazwisko przylgnęło do stosowanej przez niego metody, która była niczym innym jak odwieczną grą polegającą na pożyczaniu od Piotra, aby zapłacić Pawłowi. Zasady są proste: pieniądze pobrane od dzisiejszych inwestorów są wykorzystywane do spłacenia długów wobec wczorajszych inwestorów. Zazwyczaj inwestorzy ci są wabieni obietnicami niebotycznych zysków w wysokości 50, a nawet 100 procent. Często są oni instruowani, jak werbować kolejnych inwestorów, aby jeszcze bardziej się wzbogacić. Problem polega na tym, że w rzeczywistości nie dochodzi do żadnych inwestycji, a jedyną aktywnością jest przelewanie pieniędzy od nowych inwestorów do starych. Wszystko jest w porządku, dopóki nie zabraknie nowych inwestorów i cały domek z kart się nie zawali.
Wciąż słyszymy o schematach Ponziego lub piramidach finansowych, jak je częściej nazywamy. W zeszłym roku upadek kilkudziesięciu systemów Ponziego w Albanii wywołał masowe zamieszki, które przerodziły się w kryzys narodowy. W Nowym Jorku, inwestorzy stracili około 1,5 miliarda dolarów, kiedy Bennett Funding Group, opisana przez regulatorów jako „masowy, trwający schemat Ponziego”, zbankrutowała. W Internecie, firma o nazwie Fortuna Alliance obiecywała inwestorom miesięczne zyski w wysokości nawet 5.000 dolarów; ponad 8.600 osób weszło w ten system, który został zamknięty przez FTC w 1996 roku. Fortuna ostatecznie zgodziła się na nakaz sądowy zakazujący jej rzekomego oszustwa. W styczniu 1998 roku sędzia nakazał firmie rozpocząć spłacanie inwestorów. FKH twierdzi, że stara się o 5 milionów dolarów zwrotu dla konsumentów.
Ponzi sam prawdopodobnie zainspirował się niezwykłym sukcesem Williama „520 procent” Millera, młodego księgowego z Brooklynu, który w 1899 roku wyłudził od łatwowiernych inwestorów ponad milion dolarów. Po latach, „Uczciwy Bill”, jak go nazywano po pobycie w więzieniu Sing Sing i zejściu na prostą, kwestionował działanie przedsięwzięcia Ponziego. „Być może jestem raczej tępy, ale nie mogę zrozumieć, jak Ponzi zarobił tyle pieniędzy w tak krótkim czasie,” zauważył Miller reporterowi New York Evening World na kilka dni przed tym, jak schemat Ponziego upadł.
Ale cokolwiek Ponzi’emu brakowało oryginalności, miał mnóstwo finezji i odwagi. „Był fascynującym oszustem – ostatecznym kanciarzem” – mówi biograf Ponziego, Donald Dunn. Inwestorzy Ponziego byli bardzo zróżnicowani: od włoskich imigrantów z klasy robotniczej, takich jak on sam, po policjantów i polityków. Przyjął nawet pieniądze od księdza.
W lecie 1920 roku Ponzi był na pierwszych stronach gazet w Bostonie praktycznie każdego dnia. Jednak przed rokiem 1920 niewiele osób spoza włoskiej społeczności Bostonu słyszało o Charlesie Ponzi. Powiedział on New York Timesowi, że pochodzi z zamożnej rodziny z Parmy we Włoszech. Twierdził również, że studiował na Uniwersytecie Rzymskim, ale powiedział, że nie nadawał się do życia akademickiego. „W czasach studenckich byłem tym, co tutaj można by nazwać rozrzutnością. To znaczy znalazłem się w tym niepewnym okresie w życiu młodego człowieka, kiedy wydawanie pieniędzy wydawało się najbardziej atrakcyjną rzeczą na ziemi.”
Kiedy jego pieniądze się skończyły, młody Ponzi zdecydował, że najmądrzejszym rozwiązaniem będzie udanie się na zachód. 15 listopada 1903 roku zszedł z trapu statku SS Vancouver w porcie bostońskim z zaledwie kilkoma dolarami w kieszeni – jak sam twierdzi, w wyniku tego, że podczas rejsu transatlantyckiego został przygarnięty przez karciarza. „Wylądowałem w tym kraju z 2,50 dolarami w gotówce i milionem dolarów w nadziei, a nadzieja ta nigdy mnie nie opuściła” – powiedział później Ponzi w wywiadzie dla New York Times.
Droga do bogactwa była długa dla wiecznie optymistycznego Ponziego, który był kelnerem i dostawcą stolików w Nowym Jorku, malował szyldy na Florydzie i wykonywał drobne prace na całym wschodnim wybrzeżu. W 1917 roku powrócił do Bostonu w odpowiedzi na ogłoszenie zamieszczone w gazecie przez maklera handlowego J.R. Poole’a, który potrzebował pracownika biurowego.
Wkrótce spotkał w tramwaju młodą Rose Gnecco i energicznie się do niej przekonał. Drobna, ładna kobieta ze skromnego środowiska, Rose została zwalona z nóg przez starszego, pozornie wyrafinowanego zalotnika. Młodzieńcza niewinność Rose prześwituje nawet na fotografiach prasowych, podobnie jak jej niezachwiane oddanie mężowi. Małżonkowie pobrali się w lutym 1918 roku. Ponzi przejął interes spożywczy teścia i zaczął robić w nim bałagan. (Opuścił już Poole’a, który najwyraźniej nie dostrzegł ukrytego geniuszu finansowego swojego nowego urzędnika.)
Niedługo potem Ponzi zaczął działać na własną rękę i w końcu wpadł na schemat, który – przez krótki czas – uczynił go bogatym ponad jego najśmielsze marzenia. Wpadł on na pomysł stworzenia międzynarodowego czasopisma handlowego, które, jak wierzył, mogłoby przynosić zyski z reklam. Ale bank, w którym starał się o pożyczkę w wysokości 2000 dolarów, Hanover Trust Company, nie wyraził zgody. Po ostrej odmowie prezesa banku Ponzi siedział samotnie w swoim małym biurze przy School Street i zastanawiał się nad kolejnym ruchem.
Pomysł przyszedł do niego podczas otwierania poczty pewnego dnia w sierpniu 1919 roku. Jak opowiada Ponzi w swojej bezwstydnie wybujałej autobiografii „The Rise of Mr. Ponzi”, korespondent biznesowy z Hiszpanii, zainteresowany dowiedzeniem się czegoś więcej o przerwanym dzienniku Ponziego, załączył mały papierowy kwadracik, który sprawił, że dobrze naoliwione koła wyobraźni Ponziego zaczęły pracować na najwyższych obrotach.
Ten skrawek papieru był międzynarodowym kuponem na odpowiedź pocztową, a hiszpański korespondent załączył go w ramach przedpłaty za odpowiedź pocztową. Kupiony w hiszpańskim urzędzie pocztowym za 30 centavos, mógł być wymieniony na znaczek pocztowy USA o wartości 5 centów, czyli po kursie wykupu ustalonym przez traktat międzynarodowy. Ale hiszpańska peseta, o czym wiedział Ponzi, spadła ostatnio w stosunku do dolara. Teoretycznie, ktoś, kto kupił kupon odpowiedzi pocztowej w Hiszpanii, mógł go zrealizować w Stanach Zjednoczonych z około 10-procentowym zyskiem. Rozumował, że kupowanie kuponów w krajach o słabszej gospodarce może znacznie zwiększyć tę marżę. Powinno być więc możliwe, aby dokonać finansowego zabójstwa poprzez zakup ogromnych ilości tych kuponów w niektórych krajach zamorskich i zrealizowanie ich w krajach o silniejszej walucie. Ponzi nazwał swoją nową firmę Securities Exchange Company i zaczął promować swój pomysł.
To był wielki pomysł – jeden, który Ponzi zdołał sprzedać tysiącom ludzi. Twierdził, że posiada rozbudowaną sieć agentów w całej Europie, którzy w jego imieniu dokonywali masowych zakupów pocztowych kuponów zwrotnych. W Stanach Zjednoczonych, jak twierdził Ponzi, wykorzystał swoją finansową magię, aby przekształcić te stosy papierowych kuponów w większe stosy zielonych banknotów. Zapytany o szczegóły, jak dokonał tej transformacji, uprzejmie wyjaśnił, że musi zachować takie informacje w tajemnicy ze względu na konkurencję.
Oczywiście, nie istniała żadna sieć agentów. Ponzi nie włożył też żadnego wysiłku w zdobycie rynku pocztowych kuponów zwrotnych. Ostateczny audyt aktywów jego firmy po zakończeniu całego przedsięwzięcia wykazał, według Dunna, kupony o wartości 61 dolarów.
Książka Dunna, Ponzi! The Boston Swindler” zawiera udramatyzowaną relację z dzikiej podróży Ponziego do bogactwa i pokazuje, że geniusz Ponziego tkwił w psychologii, a nie w finansach. Ponzi wiedział, że jego koncepcja – droga do łatwego bogactwa – była tak kusząca, że najgorsze, co mógł zrobić, to próbować sprzedać ją zbyt agresywnie. Czerpiąc z Tomka Sawyera, wśród przyjaciół i znajomych stworzył wizerunek człowieka na skraju bogactwa, który wolał nie mówić o swoim szczęściu w szczegółach – oczywiście, jeśli nie został do tego zmuszony. W roli zapracowanego, ale wesołego eksperta od inwestycji, Ponzi pojawiał się na meczach boccie i w okolicznych kawiarniach, częstował swoich kumpli dobrym cygarem i bonhomie, a następnie pędził na spotkanie z jednym ze swoich wielu ważnych „klientów”, jak relacjonuje Dunn.
Tylko wtedy, gdy jego ofiary były już dobrze przygotowane, Ponzi był gotowy, aby rzucić przynętę: wielki plan, w którym jego inwestorzy otrzymywali 50 procent odsetek w ciągu 90 dni. Do grudnia pieniądze zaczęły napływać.
Większość rzeczywistych ofert inwestycyjnych była realizowana przez agentów sprzedaży, którzy zostali przeszkoleni przez Ponziego i otrzymywali 10-procentowe prowizje za inwestycje, które do niego sprowadzali. Z kolei wielu z tych agentów rekrutowało „subagentów”, którzy otrzymywali 5-procentowe prowizje od nowych inwestorów. Gdy Ponzi spłacił pierwszą rundę inwestorów, wieść o finansowym „czarodzieju” z School Street szybko się rozniosła. Ostatecznie około 40.000 osób przyłączyło się do tego szału. Wiele osób po prostu reinwestowało swoje zyski u Ponziego, zwalniając go w ten sposób z obowiązku wywiązania się z obietnicy. U szczytu swojego sukcesu Ponzi miał biura od Maine po New Jersey i odpierał podejrzane oferty od potencjalnych „partnerów” z Nowego Jorku.
Prasa dowiedziała się o Ponzim po tym, jak niejaki Joseph Daniels złożył przeciwko niemu pozew o 1 milion dolarów w lipcu 1920 roku, jak podaje Dunn. Daniels, sprzedawca mebli, rościł sobie prawo do udziału w fortunie Ponziego na podstawie starego długu. Jego pozew o ogromną w owym czasie sumę pieniędzy zapoczątkował szum wokół Ponziego poza kręgiem inwestorów, których on sam wyhodował.
Do tego czasu Ponzi zbudował styl życia, do którego dążył przez wiele lat: 12-pokojową rezydencję w ekskluzywnym Lexington, służbę, kilka samochodów, w tym limuzynę zbudowaną na zamówienie, a także wytworne ubrania i pozłacane laski Malacca dla siebie oraz diamenty i inne bombki dla Rose. Kupił nieruchomości komercyjne i czynszowe w całym Bostonie i nabył akcje kilku banków. Wykupił nawet swojego byłego pracodawcę, Poole’a. „Im więcej kupowałem, tym więcej chciałem kupować” – pisał Ponzi. „To była mania.” Ale tym, czego naprawdę pragnął, była kontrola nad bankiem. Zorganizował przejęcie Hanover Trust, tego samego banku, który w poprzednim roku odrzucił jego wniosek o pożyczkę. Kilka miesięcy później, kiedy Ponzi upadł, upadł również Hanover Trust. (Okazało się, że Commonwealth of Massachusetts miał 125 000 dolarów na depozycie w Hanover Trust – rewelacja, która odegrała rolę w dymisji skarbnika stanowego Freda Burrella we wrześniu 1920 roku.)
24 lipca 1920 roku Boston Post zamieścił na pierwszej stronie artykuł o Ponzim z nagłówkiem: „PODWAJA PIENIĄDZE W CIĄGU TRZECH MIESIĘCY; 50 procent odsetek wypłaconych w ciągu 45 dni przez Ponziego – ma tysiące inwestorów”. Artykuł opisywał jego drogę od szmaty do bogactwa, w tym szczegóły jego systemu kuponów z odpowiedziami pocztowymi. Wartość Ponziego oszacowano na 8,5 miliona dolarów.
Poniedziałek, 26-go, zaczął się dla Ponziego jak sztandarowy dzień. Scena, która czekała na niego, gdy tego ranka podjeżdżał pod swoje biuro w swoim Locomobilu z szoferem, „była taka, że żaden człowiek nie mógł jej zapomnieć” – napisał później.
„Ogromna kolejka inwestorów, po czterech w szeregu, ciągnęła się od City Hall Annex, przez City Hall Avenue i School Street, do wejścia do Niles Building, po schodach, wzdłuż korytarzy… aż do mojego biura!…
„Nadzieję i chciwość można było wyczytać w obliczu każdego. Odgadywałem to po zwitkach pieniędzy nerwowo ściskanych i wymachiwanych przez tysiące wyciągniętych pięści! Szaleństwo, szaleństwo pieniądza, najgorszy rodzaj szaleństwa, odbijało się w oczach wszystkich!…
„Dla zgromadzonego tam tłumu byłem spełnieniem ich marzeń…. 'czarodziejem', który mógł zmienić biedaka w milionera w ciągu jednej nocy!”
Co ciekawe, Departament Poczty Stanów Zjednoczonych ogłosił nowe stawki przeliczeniowe dla międzynarodowych pocztowych kuponów zwrotnych mniej niż tydzień później – pierwszą zmianę stawek od czasów przedwojennych, jak donosił New York Times. Urzędnicy podkreślali, że nowe stawki nie mają nic wspólnego z planem Ponziego. Jednak twierdzili również, że niemożliwe jest, aby ktokolwiek mógł robić to, co Ponzi twierdził, że robi. (Władze pocztowe mówią dziś to samo: chociaż międzynarodowe pocztowe kupony odpowiedzi są dostępne w urzędach pocztowych, gdzie jest na nie zapotrzebowanie, przepisy uniemożliwiają spekulację nimi.)
Przewrót szybko obrócił się przeciwko Ponziemu. Już w lutym władze pocztowe i prawne wszczęły przeciwko niemu dochodzenie, ale wydawało się, że ich wysiłki nie przynoszą większych postępów. W międzyczasie redakcja Boston Post, prawdopodobnie rozgoryczona faktem, że opublikowała artykuł, który nadał tak wielki rozmach przedsięwzięciu Ponziego, rozpoczęła dochodzenie w sprawie jego działalności. Zła prasa rozwścieczyła Ponziego. Za radą swojego agenta ds. reklamy, byłego dziennikarza Williama McMastersa, Ponzi zaproponował współpracę z biurem prokuratora okręgowego Stanów Zjednoczonych, otwierając swoje księgi przed audytorem rządowym i odmawiając przyjmowania nowych inwestycji, począwszy od południa tego dnia, 26 lipca, do czasu zakończenia audytu.
Słowa o tym, że Ponzi zamyka swoje podwoje, wywołały ogromny popyt, ponieważ tysiące ludzi szturmowało School Street, aby zrealizować swoje kupony inwestycyjne. Ponzi nakazał swoim urzędnikom zwrócić pieniądze każdemu, kto przedstawił kupon. Jednego dnia, jak donosi „The Post”, Ponzi wypłacił ponad milion dolarów. Przerażeni inwestorzy, którzy wcześnie oddali swoje żetony, otrzymali z powrotem tylko kapitał, co, jak zauważył Ponzi, pozwoliło mu zaoszczędzić znaczne odsetki.
Ponzi zachował zimną krew. Prowadził grę z władzami – z jednej strony pozorując współpracę z nimi, a z drugiej odpychając je, aby porozmawiać z reporterami, którzy codziennie relacjonowali rozgrywający się dramat. „’POSTAGE STAMP' KING DEFIES FEDERAL GOVERNMENT TO LEARN HOW HE PROFITS”, donosił Washington Post 30 lipca. W artykule Ponzi odrzucił myśl, że jest zobowiązany do ujawnienia urzędnikom szczegółów swoich transakcji biznesowych. „Moim sekretem jest sposób realizacji kuponów. Nie zdradzam go nikomu” – zapewniał. „
Jak bieg trwał, Ponzi zamówił kanapki i kawę, które miały być rozdane tłumom ludzi czekających przed jego biurem. Kazał przesunąć kobiety na przód kolejki, po tym jak dowiedział się, że kilka z nich zemdlało w letnim upale. Nie mając pewności, czy jest oszustem czy bohaterem, tłumy jednocześnie gwizdały i wiwatowały na jego cześć. Wiele osób zmieniło zdanie, czekając na oddanie kuponów, przekonanych, że ich inwestycja w końcu się opłaci. Boston Post donosił, jak jeden z mężczyzn ogłosił Ponziego „największym Włochem ze wszystkich”. Z fałszywą skromnością Ponzi przypomniał, że Kolumb odkrył Amerykę, a Marconi odkrył bezprzewodową łączność. „Ale Charlie,” odpowiedział fan, „ty odkryłeś, gdzie są pieniądze!”. W międzyczasie spekulanci zatrudnieni przez Ponziego wykupili banknoty z dyskontem od zmartwionych, donosi Dunn.
Śledztwo toczyło się dalej. „OFFICIALS BALKED BY PONZI PUZZLE,” zauważył Boston Post. Następnie, 2 sierpnia, Post rzucił bombę po nawiązaniu współpracy z McMastersem, byłym agentem Ponziego, który napisał autorski, pierwszoosobowy raport, w którym ogłosił, że Ponzi jest „beznadziejnie niewypłacalny”. „Jest on zadłużony na ponad 2.000.000 dolarów, nawet gdyby próbował wywiązać się ze swoich banknotów bez płacenia jakichkolwiek odsetek” – oświadczył McMasters. „Jeśli odsetki są wliczone w jego niespłacone noty, to jest on zadłużony na co najmniej 4 500 000 dolarów.”
Mimo to McMastersowi trudno było potępić małego finansistę: „Nic dziwnego, że Ponzi jest pewny siebie: Widzi pozornie nieograniczoną kupę gotówki… opinia publiczna ma do niego słabość… a 'eksperci' z Wall Street, którzy sami nigdy nie zrobili czegoś podobnego, oferują 'pewne' wyjaśnienia jego 'operacji' – czyż można się dziwić, że to wszystko uderzyło mu do głowy?”
Właściciele banknotów oblegli biuro School Street w dniu, w którym ukazał się artykuł McMastersa. Ponzi gorąco zaprzeczał oskarżeniom o niewypłacalność i groził, że pozwie zarówno McMastersa, jak i Post.
Publiczny cyrk nasilił się. 10 sierpnia Ponzi wygłosił przemówienie na lunchu w bostońskim hotelu Bellevue dla Klubu Kiwanis, który zaprosił go na „battle royale” z czytającym w myślach Josephem Dunningerem. Pomysł był taki, że Dunninger miał „rzucić promień jasnowidzenia na subtelny mózg małego Włocha i ujawnić publiczności, co znalazł”, jak donosił Boston Globe. Ale widzowie byli tak zauroczeni Ponzim, że konkurs najwyraźniej nigdy nie doszedł do skutku; o 2:45 Ponzi wciąż odpowiadał na pytania publiczności.
Ponzi zuchwale sugerował, że ma do czynienia bezpośrednio z zagranicznymi rządami, aby nabyć ogromne ilości kuponów potrzebnych do wsparcia jego przedsięwzięcia. Ponieważ rządy, od których kupował kupony, same czerpały zyski, „naturalnie nie chciałyby ujawnić” dokładnej natury swoich interesów, wyjaśnił. „PONZI OPOWIADA KLUBOWI KIWANIS, JAK ZDOBYŁ SWOJE MILIONY” – krzyczał Globe na pierwszej stronie. Redaktorzy Chicago Tribune, która również donosiła o aferze Kiwanis Club, byli bardziej sceptyczni: „PONZI REVEALS PHILOSOPHER’S STONE: 0+0=$”, głosił nagłówek.
11 sierpnia Boston Post sensacyjnie ujawnił, że czarodziej finansowy był byłym więźniem, który odsiedział wyrok (1908-10) w Kanadzie za fałszowanie czeków. Artykuł, będący wynikiem śledztwa przeprowadzonego przez Post, został opatrzony zdjęciami Ponziego wykonanymi przez policję w Montrealu. Później okazało się, że Ponzi odsiedział kolejny wyrok w więzieniu federalnym w Atlancie za przemyt pięciu Włochów z Kanady do Stanów Zjednoczonych.
Następnego dnia Edwin Pride, audytor rządowy, zakończył badanie ksiąg Ponziego. Stwierdził, że Ponzi był 3 miliony dolarów na minusie (później poprawił to na 7 milionów dolarów). Ponzi został umieszczony w areszcie. PONZI NOSI SWÓJ UŚMIECH nawet w więzieniu EAST CAMBRIDGE” – donosił „Boston Evening Globe”. „Ten człowiek ma żelazne nerwy” – zachwycał się jego więzień.
Ponad pół tuzina banków upadło w następstwie upadku Ponziego. Posiadacze jego banknotów otrzymali mniej niż 30 centów za dolara; wielu inwestorów trzymało się swoich banknotów, desperacko wierząc, że ich bohater jakoś sobie poradzi – mówi Dunn. Za swoje bezlitosne reportaże Boston Post otrzymał nagrodę Pulitzera.
Ponzi został skazany na podstawie federalnych oskarżeń o wykorzystywanie poczty do oszustw. Odsiedział 31 i pół roku i został zwolniony warunkowo. W 1925 roku został skazany za oszustwa stanowe. Zwolniony za kaucją, podczas gdy wyrok był przedmiotem apelacji, udał się na Florydę, aby zebrać pieniądze sprzedając tereny bagienne pod nazwą „Charpon”. Szybko został aresztowany i skazany za oszustwo. Wycofał się z kaucji, gdy dowiedział się, że Najwyższy Sąd Sędziowski Massachusetts podtrzymał wyrok skazujący go w tym stanie. Ścigany przez władze dwóch stanów, Ponzi uciekł do Teksasu. Zapisał się na pokład włoskiego frachtowca jako marynarz, ale został schwytany w Nowym Orleanie. Ponzi został odesłany do Massachusetts, gdzie rozpoczął odsiadywanie wyroku w więzieniu stanowym w Charlestown.
Kiedy Ponzi wyszedł z więzienia w 1934 roku, łysiejąc i ważąc 40 funtów, władze imigracyjne były już pod ręką z nakazem deportacji. Ponzi nigdy nie został obywatelem amerykańskim i był uważany za niepożądanego cudzoziemca. 7 października, po odrzuceniu jego apelacji o pozostanie w Stanach Zjednoczonych, został deportowany do Włoch. Rose pozostała w Bostonie z zamiarem dołączenia do niego, gdy tylko znajdzie pracę, ale po dwóch latach znudziło jej się czekanie i w końcu rozwiodła się z nim. Przez lata, mówi Dunn, który przeprowadził z nią wywiad niedługo przed jej śmiercią, dręczyły ją plotki o tym, że posiadała sekretny schowek z nieuczciwymi zyskami męża. Ale Rose sama była ofiarą: ona i ośmiu jej krewnych pożyczyło Ponziemu ponad 16 000 dolarów. Po odejściu Ponziego, Rose prowadziła skąpe i ciche życie, w końcu wyszła ponownie za mąż po śmierci męża i przeniosła się na Florydę, gdzie próbowała uciec od rozgłosu eskapad swojego byłego męża.
Opowiadania na temat życia Ponziego po jego eksmisji ze Stanów Zjednoczonych różnią się. Według jednej z wersji, wywalczył on sobie drogę do wysokiej rangi stanowiska w ministerstwie finansów w rządzie Mussoliniego. Kiedy urzędnicy zdali sobie sprawę, że nie jest on takim geniuszem finansowym, za jakiego się podawał, uciekł z dwiema walizkami wypchanymi gotówką i złapał parowiec do Brazylii.
Dunn, który przeprowadził najobszerniejsze badania nad Ponzim, odkrył inną historię. Donosi on, że Ponzi otrzymał pomoc od swojego drugiego kuzyna, pułkownika Attilio Biseo z Włoskich Sił Powietrznych, który był dowódcą Eskadry Zielonych Myszy i przyjacielem Mussoliniego. Biseo załatwił Ponziemu pracę w nowo powstałej linii lotniczej obsługującej połączenia między Włochami a Brazylią. Ta nowa kariera utrzymywała Ponziego w dobrym stylu od 1939 do grudnia 1941 roku, kiedy to Stany Zjednoczone przystąpiły do II wojny światowej, a rząd brazylijski odciął dostawy dla linii Ponziego, dowiedziawszy się, że przewozi ona strategiczne dostawy do Włoch.
Bez pracy Ponzi radził sobie, ucząc angielskiego i francuskiego, a później pracując jako tłumacz dla włoskiej firmy importowej, jak podaje Dunn. Jednak jego wzrok zaczął szwankować, a udar mózgu na początku 1948 roku spowodował częściowy paraliż. Ponzi zmarł w szpitalu charytatywnym w Rio de Janeiro 18 stycznia 1949 roku, pozostawiając 75 dolarów na pokrycie kosztów pochówku.
Dlaczego ktoś daje się nabrać na takie oszustwa? „To ludzka natura” – mówi Susan Grant z National Consumers League. „Oszuści wiedzą, że istnieją podstawowe czynniki ludzkie, do których mogą się odwołać – pragnienie robienia tego, co wydaje ci się, że inni ludzie robią wokół ciebie, zarabiania pieniędzy i bogacenia się.”
Innymi słowy, myślenie życzeniowe. W 1920 r. ludzie postrzegali Ponziego jako człowieka, który potrafi sprawić, że niemożliwe staje się możliwe. Dzisiaj wiele osób poszukujących lukratywnych możliwości inwestycyjnych „postrzega Internet jako miejsce, gdzie wszystko jest możliwe” – zauważa Paul H. Luehr, który przewodniczy Internetowemu Komitetowi Koordynacyjnemu FKH. Czasami po prostu nie potrafią oni odróżnić legalnego przedsięwzięcia gospodarczego od oszustwa. Ale innym razem jest oczywiste, że tak naprawdę nie chcą tego wiedzieć. Grant i Luehr opowiadają o zapytaniach, które otrzymali od konsumentów szukających pewności, że atrakcyjny program jest legalny. Kiedy jednak zostają ostrzeżeni, wpadają w złość. „Wiele razy ludzie są wściekli na rząd za zepsucie 'dobrej' okazji inwestycyjnej” – mówi Luehr.
Dzisiejsi operatorzy często używają zaawansowanych technologicznie dzwonków i gwizdków, aby zwabić swoją ofiarę. Podejście Ponziego było bardziej charyzmatyczne. Ale przynęta jest zawsze taka sama, a wynik nieunikniony. Luehr twierdzi, że do 95 procent ludzi, którzy kupują w systemie Ponziego, w końcu traci wszystkie swoje inwestycje. Z reguły to tylko oszust dostaje łatwe pieniądze. Dla Ponziego niewątpliwie istniały również inne nagrody: podniecenie i władza. Richard Ault, emerytowany agent specjalny i profiler kryminalny FBI, spekuluje, że ponad wszystko Ponzi chciał być „kimś wyjątkowym”. Jako biedny imigrant, chciał stać się częścią bostońskiego establishmentu, który go wykluczał – uważa Ault. „Był to cel niemożliwy do zrealizowania, ale udało mu się go trochę osiągnąć przez krótki okres czasu”
Dla Ponziego wszystko to było wielką, desperacką grą, w którą był zdeterminowany grać do końca. Na koniec, miał to do powiedzenia na temat szalonego przekrętu, w który wciągnął mieszkańców Bostonu: „Nawet jeśli nigdy nic za to nie dostali, to za tę cenę było to tanie. Bez złych intencji dałem im najlepsze przedstawienie, jakie kiedykolwiek wystawiono na ich terenie od czasu wylądowania pielgrzymów! To było warte piętnaście milionów dolarów, żeby zobaczyć, jak to skończyłem!”
Dla Charlesa Ponziego, który zaczynał od niczego, skończył tak samo, ale cieszył się krótkim okresem władzy i sławy, bez wątpienia tak było.
Mary Darby, niezależna pisarka w Waszyngtonie, inwestuje w fundusze inwestycyjne i ma nadzieję, że nie straci koszuli.
Dla Charlesa Ponziego, który zaczynał od niczego, skończył tak samo, ale cieszył się krótkim okresem władzy i sławy, bez wątpienia tak było.