Development & Pomoc, Featured, Global, Global Governance, Headlines, Poverty & SDGs, TerraViva United Nations
Opinion
Roberto Savio jest współzałożycielem IPS Inter Press Service i emerytowanym prezydentem
Kofi Annan. Credit: UN Photo/Evan Schneider
Rzym, Sep 14 2018 (IPS) – To świadectwo dla Kofiego Annana, byłego sekretarza generalnego ONZ, przychodzi miesiąc po jego śmierci. Wiele już napisano, a obecnie zbyteczne jest przypominanie jego wysiłków na rzecz pokoju i współpracy międzynarodowej. Lepiej jest umieścić jego postać w kluczowym kontekście: jak wielkie mocarstwa stopniowo redukowały postać Sekretarza Generalnego ONZ i pobierały wysoką cenę od tych, którzy próbowali zachować niezależność systemu.
Po pierwsze, należy pamiętać, że Organizacja Narodów Zjednoczonych narodziła się – w znacznym stopniu – dzięki silnemu napędowi ze strony Stanów Zjednoczonych. Stany Zjednoczone, wielki zwycięzca II wojny światowej , chciały uniknąć powtórzenia się nowego konfliktu światowego. Dążyły więc do zbudowania systemu wielostronnego, zdolnego do utrzymania – poprzez pokój w zrujnowanym świecie – swojej hegemonii gospodarczej i militarnej w nienaruszonym stanie. Zobowiązała się wnieść 25 procent wkładu do budżetu organizacji, zgodziła się pomieścić jej siedzibę i scedowała suwerenność narodową w bezprecedensowym stopniu.
Ten specjalny układ przyjął pierwszy ciężki cios z ręki prezydenta USA Ronalda Reagana, który na szczycie Północ-Południe w Cancun w Meksyku w 1981 roku, wkrótce po swoim wyborze, powiedział, że uważa ONZ za kaftan bezpieczeństwa dla amerykańskich interesów. Twierdził, że nie do przyjęcia jest fakt, że jego kraj ma tylko jeden głos, jak każdy inny kraj, i jest zmuszany głosami większości (często z krajów rozwijających się) do podążania ścieżkami dalekimi od polityki USA. Od tego czasu polityka Waszyngtonu polega na próbie zmiany politycznego znaczenia Organizacji Narodów Zjednoczonych i nieustannie zabiega o to, by na stanowisku sekretarza generalnego znalazł się „menedżer”, który uwzględniałby amerykańskie znaczenie.
Po tym, jak Javier Perez de Cuellar, cichy peruwiański dyplomata, który z natury i wykształcenia unikał konfrontacji, zastąpił Kurta Waldheima – sekretarza generalnego w czasie szczytu w Cancun – Stany Zjednoczone rozpoczęły proces wyłączania się, który zatrzymał się wraz z nadejściem George’a W. Bush, umiarkowany przedstawiciel starej szkoły, który bardziej przychylnie patrzył na ONZ jako na miejsce umacniania amerykańskiej władzy.
Wtedy upadł mur berliński, a głos Zgromadzenia Ogólnego ONZ nie mógł być wykorzystany przez blok socjalistyczny. Egipski dyplomata, Boutros Boutros-Ghali, zastąpił Pereza de Cuellara, wspieranego przez Waszyngton, ponieważ Egipt był uważany za tradycyjnego sojusznika USA.
Boutros-Ghali okazał się zaskakująco niezależny. Rozpoczęła się głęboka kampania na rzecz ożywienia Organizacji Narodów Zjednoczonych, w ramach której zorganizowano kilka światowych konferencji na tematy od klimatu po populację, od praw człowieka po równość płci, a także szczyt społeczny w Kopenhadze, na którym ustanowiono silny program zobowiązań. Boutros-Ghali ustanowił agendę na rzecz pokoju, agendę na rzecz rozwoju i wiele innych inicjatyw, których Stany Zjednoczone nie mogły odrzucić. W rezultacie amerykańskie weto w 1996 r. uniemożliwiło mu drugą kadencję (mimo przychylnego głosu pozostałych 14 członków Rady Bezpieczeństwa ONZ): Boutros-Ghali był jedynym sekretarzem generalnym, który sprawował tylko jedną kadencję).
Gdy Bill Clinton został prezydentem USA, jego mandat wcale nie był jednoznaczny. Był otwartym internacjonalistą i oficjalnie zadeklarował, w odniesieniu do wojny w Rwandzie, że Stany Zjednoczone zabronią wszelkich operacji pokojowych, które nie przynoszą bezpośrednich korzyści polityce zagranicznej USA. Był również tym, który zniósł prawo Segalla-Glassa z 1933 roku, które ściśle oddzielało banki depozytowe od spekulacyjnych. W konsekwencji nastąpił rozkwit finansów spekulacyjnych, a depozyty obywateli zaczęły być wykorzystywane do pomnażania kapitału, dając supremację finansów nad gospodarką i polityką.
Weto wobec Boutrosa-Ghaliego sprawiło, że amerykańska administracja, reprezentowana przez Madeline Albright, byłą ambasador USA przy ONZ i awansowaną na sekretarza stanu dzięki walce z Boutrosem-Ghalim, chciała dać sygnał: Stany Zjednoczone są gotowe zakazać pełnienia funkcji sekretarza generalnego ONZ, który nie respektuje głosu Waszyngtonu. Propozycja Albright została przyjęta i szanowany urzędnik z Ghany, Kofi Annan, został mianowany przez Radę Bezpieczeństwa następcą Boutrosa-Ghaliego.
W tym momencie na pierwszy plan wysunęła się wielkość Annana. Człowiek, który wcześniej był uważany za człowieka związanego z Waszyngtonem, rozpoczął proces głębokiej reformy administracyjnej ONZ, aby uczynić ją bardziej przejrzystą i skuteczną. W 2001 r. otrzymał wraz z Organizacją Narodów Zjednoczonych Nagrodę Nobla „za pracę na rzecz lepiej zorganizowanego i pokojowego świata”: potwierdzenie jego prestiżu i autorytetu na najwyższym szczeblu.
W 2001 r. George W. Bush został jednak wybrany na prezydenta Stanów Zjednoczonych. Priorytetem jego programu była amerykańska supremacja w zmieniającym się świecie, przejmując wiele z ducha Reagana. Ktokolwiek miał zaufanie Kofiego Annama, mógł usłyszeć, jak Bush chciał bezwarunkowego poparcia Annama, pomimo jego oporu.
Bush rozpoczął swoją kadencję od decyzji o obaleniu prezydenta Iraku, Saddama Husajna, za jego inwazję na Kuwejt w poprzednim roku, pomimo amerykańskich ostrzeżeń. W 2003 roku, ponieważ nie miał poparcia Rady Bezpieczeństwa, która nie była przekonana, że istnieją wystarczające dowody na to, że Irak posiada broń masowego rażenia (Francja nie chciała uwierzyć administracji amerykańskiej, co było szczególnie stanowcze), Bush wymyślił „Koalicję chętnych”, sojusz różnych państw promowany przy wsparciu brytyjskiego premiera Tony’ego Blaira, i dokonał inwazji na Irak bez legitymacji ONZ, z rezultatem, jaki wszyscy znamy.
Kofi Annan potępił inwazję, a w 2004 roku uznał ją za nielegalną. Amerykański odwet był błyskawiczny.
W 2005 roku ustanowiono program pomocy: ONZ sprzedała ropę naftową, aby dostarczyć cywilom żywność i lekarstwa. Pod naciskiem potentata medialnego Ruperta Murdocha amerykańska prawica wymyśliła skandal, który wymierzył się w ONZ i Annana (za pośrednictwem jego syna), podważając wiarygodność organizacji. Komisja śledcza pod przewodnictwem byłego prezesa amerykańskiej Rezerwy Federalnej Paula Volckera oświadczyła, że na nielegalnych transakcjach skorzystały firmy amerykańskie i brytyjskie oraz sam Saddam Husajn, ale to nie pomogło. Do tego czasu wizerunek ONZ został nieodwracalnie nadszarpnięty.
Annan wykazał się niezwykłą godnością i zrezygnował ze stanowiska w 2006 roku, podejmując działania na rzecz pokoju i współpracy międzynarodowej. Emblematyczne dla jego osobowości było powierzenie mu przez Ligę Arabską i ONZ w lutym 2012 roku mediacji w sprawie zakończenia konfliktu cywilnego w Syrii. Dopiero po pięciu miesiącach zrezygnował z tej pracy, oświadczając, że konflikt się umiędzynarodowił i nikt nie jest zainteresowany pokojem.
W latach 2007-2016 urząd sekretarza generalnego ONZ sprawował południowokoreański dyplomata Ban Ki Moon. Mówi się, że instrukcje Busha dla amerykańskiej delegacji brzmiały: wybierzcie to, co najbardziej niewinne. I choć po zakończeniu prezydentury Busha w 2009 r. nastała prezydentura Baracka Obamy, który uwierzył w amerykańską politykę opartą na współpracy i détente, sekretariat Ban Ki Moona pozostawił po sobie minimalne dziedzictwo działań.
Dzisiaj Organizacja Narodów Zjednoczonych jest czymś w rodzaju „Super Czerwonego Krzyża”, skupiając się na sektorach, które nie mają wpływu na zarządzanie gospodarką czy finansami, ale na politykę wobec uchodźców, edukację, zdrowie, rolnictwo i rybołówstwo itd. Handel i finanse, dwa wielkie motory globalizacji, znajdują się obecnie poza Organizacją Narodów Zjednoczonych, która nie jest już miejscem debaty i konsensusu dla ludzkości. Forum Ekonomiczne w Davos przyciąga więcej przywódców niż Zgromadzenie Ogólne ONZ.
Za kryzysem Organizacji Narodów Zjednoczonych stoi wiele czynników, ale jego podstawową przyczyną jest stopniowe wycofywanie się Stanów Zjednoczonych z multilateralizmu. Stany Zjednoczone nie potrzebują już Organizacji Narodów Zjednoczonych pod rządami prezydenta Donalda Trumpa, który dąży do polityki nie tylko America First, ale America Alone. Po Reaganie i Bushu, Trump jest trzecim gwoździem do trumny.
Ostatni sekretarz generalny, António Guterres z Portugalii, ma za sobą karierę polityczną na najwyższym szczeblu, będąc również premierem swojego kraju. Wybrało go Zgromadzenie Ogólne (fakt bez precedensu), a narzuciła Rada Bezpieczeństwa. Przykuty obietnicą Trumpa o wycofaniu Stanów Zjednoczonych z ONZ, musiał unikać jakiegokolwiek stanowiska, które dzięki temu bezruchowi pogłębiłoby upadek Organizacji Narodów Zjednoczonych.
Jasne jest, że kryzys multilateralizmu i powrót do nacjonalizmu jest zjawiskiem międzynarodowym. Nie tylko Stany Zjednoczone, ale także Chiny, Indie, Japonia, Filipiny, Myanmar, Tajlandia i kilka krajów europejskich, w tym Włochy, ponownie odkrywają stare pułapki: w imię Boga, w imię Narodu, a teraz w imię Pieniędzy, wykorzystując nacjonalizm, ksenofobię i populizm, aby anulować projekt europejski.
Czy słuszna jest uwaga, że brakuje Kofiego Annana, tych, którzy stawiają wartości i ideały ponad wszystko, unikają osobistych interesów i nie są zainteresowani utrzymaniem swoich stanowisk, aby zaprosić obywateli do debaty na temat idei, prowadzonej przez tych, którzy ośmielają się stawiać opór w tej erze lunatykowania.