Wielkie wystawy retrospektywne w najważniejszych miejscach służą zazwyczaj ugruntowaniu miejsca czołowego artysty w kanonie, ale rzadko zmieniają zdanie. Na przykład niedawna wystawa Andy’ego Warhola w Whitney Museum of American Art w Nowym Jorku czy wystawa Joana Miró w Grand Palais w Paryżu nadawały dobrze znanym dziełom pewien odcień i definicję, a jednocześnie potwierdzały dla szerszej publiczności ciągłe znaczenie tych artystów. W badaniach mniej znanych, ale wciąż uznanych postaci, takich jak Francis Picabia czy Simon Hantaï (odpowiednio w Museum of Modern Art w Nowym Jorku i Centre Pompidou w Paryżu), starano się uwypuklić nieoczekiwane aspekty ich twórczości, tak abyśmy mogli powiedzieć: „Nie wiedziałem, że oni to robili”. I wreszcie, niektóre pokazy monograficzne, napędzane wysiłkami ważnego krytycznego myśliciela – badacza i kuratora Kirka Varnedoe w imieniu Gustave’a Caillebotte’a, na przykład, lub biografa Haydena Herrery w przypadku Fridy Kahlo – doprowadziły do tego, że artyści od dawna uważani za drugorzędnych zostali wyniesieni do rangi pierwszoplanowych, a ich twórczość nagle dopasowała się do współczesnego zeitgeistu.
Przypadek Dory Maar jest jednak intrygująco odmienny. Maar, która latem ubiegłego roku została poddana pełnowymiarowej analizie w Centre Pompidou, a obecnie znajduje się w Tate Modern w Londynie (a wiosną tego roku pojedzie do Getty Center w Los Angeles), była dla współczesnych widzów, zwłaszcza tych niefrancuskich, do niedawna praktycznie nieznana jako artystka. Jeśli w ogóle o niej pamiętano, myślano o niej jako o jednej z długotrwałych miłosnych zainteresowań Picassa, umieszczonej pomiędzy Marie-Thérèse Walter i Françoise Gilot, lub może jako o temacie słynnego cyklu Picassa z 1937 roku „Płacząca kobieta”, ale raczej nie jako o ważnej artystce samej w sobie. A jednak postrzeganie jej jedynie jako muzy Picassa jest poważnym nadużyciem.
Wystawa objazdowa – zatytułowana po prostu „Dora Maar” i zawierająca ponad czterysta dzieł i dokumentów – naprawia ten błąd, oferując dogłębne badanie produktywnej i wielowymiarowej artystki, fotografki i malarki o prawdziwym zainteresowaniu i złożoności.¹ Ponadto katalog i różne artykuły z odpowiedziami otwierają szersze spojrzenie na przedsięwzięcie surrealistów i francuski świat sztuki późnych lat 20. i 40. Teksty te zwracają uwagę nie tylko na znaczący wkład Maar, ale także na wkład sieci kobiet-przyjaciółek, w tym Jacqueline Lamba, Nusch Éluard, Lee Miller, Claude Cahun, Rogi André i Lise Deharme – wszystkie one były częścią kręgu surrealistów.
Maar (1907-1997) prowadziła długie i złożone życie. Urodziła się jako Henriette Théodora Markovitch (Dora była jej dziecięcym przezwiskiem) w Paryżu, jako córka francuskiej matki katoliczki i ojca chorwackiego architekta, który prawdopodobnie był Żydem, choć Dora, żarliwa katoliczka od połowy lat 40-tych, temu zaprzeczała.² Wczesne lata życia spędziła w Buenos Aires, gdzie jej ojciec praktykował. Mówiąc biegle po francusku i hiszpańsku, podróżowała tam i z powrotem między Paryżem a Buenos Aires, uczęszczając do szkoły w obu tych miejscach, aż do powrotu do Francji na stałe z matką w 1920 roku. W 1923 roku Markovitch (jak ją wtedy jeszcze nazywano) rozpoczęła studia artystyczne w Union centrale des Arts décoratifs, szkole przygotowującej młode kobiety do kariery w sztukach dekoracyjnych. Tam też zaangażowała się w życie kulturalne miasta i poznała przyjaciółkę na całe życie, malarkę Jacqueline Lamba, która miała zostać drugą żoną André Bretona, uznanego przywódcy (i strażnika) surrealistów. Po ukończeniu studiów Markovitch uczęszczał na zajęcia w Académie Julian i w pracowni malarza André Lhote. W pracowni Lhote’a poznała Henri Cartier-Bressona, wówczas jeszcze zdecydowanego na bycie malarzem. Za namową swojego przyjaciela, krytyka sztuki Marcela Zahara, Markovitch zapisała się do École technique de photographie et de cinematographie. W 1927 roku posłuchała rady Emmanuela Sougeza, dyrektora fotograficznego magazynu L’Illustration, i porzuciła malarstwo, by zająć się fotografią.