Pascal Laugier znów to zrobił. Podzielił opinię publiczną i stworzył przemyślaną, prowokującą do myślenia opowieść, która skręca, zadaje pytania, ale nie daje odpowiedzi. The Tall Man jest jego anglojęzycznym debiutem i ukazuje się cztery lata po jego arcydziele Martyrs. Gwiazdą filmu jest Jessica Biel, która specjalnie chciała zagrać w tym filmie właśnie z powodu Martyrs. To jest smak, który mogę uszanować.

Kim więc jest The Tall Man? Cóż, The Tall Man to imię, które dobrzy ludzie z Cold Rock nadali mitycznej osobie/podmiotowi/duchowi/whatever, który systematycznie uprowadzał ich dzieci. Do tej pory miało miejsce 18 porwań. Dzieci po prostu znikają, nie pozostawiając za sobą absolutnie żadnych śladów. Kto to robi? Mieszkańcy miasteczka zbierają się i szepczą, ale żaden z nich nie wydaje się być nadmiernie zaniepokojony tym koniecznie – jak mówi nam narracja, mają tylko nadzieję, że ich dziecko nie będzie następne. Widzisz, Cold Rock to miasto pozbawione nadziei i pogrążone w apatii. Jest to dawne miasteczko górnicze i cokolwiek uczyniło je tym, czym było, zostało już dawno zdmuchnięte przez wiatr zmian. Kopalnia jest zamknięta, ludzie nie mogą znaleźć nowej pracy, ulice są w połowie puste, parki przyczep wypełnione są starzejącymi się i zardzewiałymi domami, starymi samochodami i ogólnymi śmieciami. Nie ma tu nic. To nic innego jak pustkowie. To z pewnością nie jest miejsce do wychowywania dzieci.

Biel gra Julię, lokalną pielęgniarkę w „darmowej klinice”. Jej mąż, który był lekarzem, zmarł, jak się nam wydaje, a więc ona sama walczy o utrzymanie tej małej, zagubionej społeczności. Wszystko zmierza do tego, by być typowym thrillerem o nadprzyrodzonych istotach porywających dzieci. A wiecie, co będzie dalej, prawda? Tak jest – syn Julii, David, jest kolejnym dzieckiem porwanym przez tytułowego Wysokiego Człowieka. Mamy tu do czynienia z gorączkowymi poszukiwaniami wokół domu, pościgiem przez las, w stylu kina akcji z zawieszeniem na tylnej kanapie ciężarówki, atakiem psa stróżującego i w końcu katastrofą na zimnej i samotnej drodze w środku nocy. Julii nie udaje się odzyskać syna, a kiedy Wysoki Człowiek zabiera go w nieznane, Jenny, niema starsza dziewczyna z okolicy, patrzy na niego. Więcej o Jenny później.

Julia zostaje złapana przez lokalnego detektywa, pozornie jedynego policjanta w okolicy, który ciężko pracuje, aby dotrzeć do sedna tego, co się dzieje. I od tego miejsca… to gdzie skręty i zwroty akcji pysznie się zaczynają, a prawdziwa historia zaczyna się przed nami rozplątywać. Sprzedano nam kłamstwo. Julia nie miała nawet syna. David został „zabrany” od Julii przez swoją prawdziwą matkę, którą wcześniej poznaliśmy jako osobę, która oszalała po stracie syna. Ale to Julia odebrała go JEJ. Zdezorientowany? Cóż, nie bądźcie, bo to naprawdę dość proste. Julia nie jest tylko ostatnią z długiej linii ofiar. To ona jest tym złym facetem. Albo… kobietą. Nie może mieć dzieci, a jej mąż nie żyje. Jest jeszcze wysoki mężczyzna, ale nie wiemy kim on jest. Zakładamy, że to jakaś straszna diabelska osoba, z którą Julia jest w zmowie. Tak czy inaczej, dzieci nie żyją, są rozrzucone po lesie lub pochowane głęboko w 40 milach kwadratowych opuszczonych kopalni, dogodnie zlokalizowanych pod domem Julii. Ahh, co za zwrot akcji, prawda? To historia o szalonej osobie zabijającej dzieci z powodu chorej zemsty za to, że sama nie mogła ich mieć. Hmmm.

Nie do końca. Cholera! Właśnie kupiliśmy kolejne kłamstwo! Okazuje się, że PRAWDZIWA Julia jest częścią tajnej, podziemnej sieci zatroskanych ludzi, którzy zabierają dzieci z beznadziejnych rodzinnych środowisk, wywożą je, dają im nowe tożsamości i nowe domy z nowymi, kochającymi rodzicami. Cold Rock jest tylko jednym z wielu miejsc, gdzie to się dzieje. Wysoki Człowiek – mężczyzna, któremu Julia oddaje dzieci – to jej wciąż żyjący mąż. Zdezorientowany? Zdumiony? Myślisz, że to brzmi głupio i daleko idąco? Czytaj dalej.

Więc, to wyjaśnia fabułę, ale zagłębmy się w nią trochę bardziej. Bo to nie jest film o porwaniach dzieci, ani o rodzicach radzących sobie z żalem z tego powodu, ani o morderstwach dzieci, ani o niczym takim. To jest film o cyklach zaniedbań. Dzieci są niewinne. Zasługują na to, by dać im każdą szansę, każdą możliwość. Zasługują na to, by ich potencjał został rozpoznany i pielęgnowany. Zasługują na to, by dać im narzędzia, które pozwolą im wyjść w świat, gdy będą dorosłe, i mieć życie warte przeżycia. Ale tak nie jest. Nie wszyscy z nich w każdym razie. Rodzą się w sytuacjach, których nie mogą kontrolować. Ukształtowani przez nie. Uformowani przez nie. A potem wypluwani na drugi koniec, by radzić sobie z tym najlepiej jak potrafią. Jak najlepiej? Cóż, najlepsze, co mogą, nie będzie zbyt dobre, prawda? Jak poradzą sobie ze światem? Jakie mają narzędzia? Żadnych, oprócz tej samej starej goryczy i nienawiści, którą miała ich rodzina. Ten sam stary negatywizm, którym karmiono ich przez całe życie. Cykl zaniedbania, który trwa z pokolenia na pokolenie dzięki zepsutemu systemowi, zbyt biurokratycznemu, by ułatwić znaczące zmiany. To, co musi zostać przerwane, to cykl. Ktoś musi przerwać ten cykl, jak mówi nam Julia w przemówieniu do prawdziwej matki Davida w więziennej sali widzeń. Ale, mam na myśli, rzeczy nigdy nie są tak proste, prawda?

Pamiętasz, że wspomniałam o Jenny? Cóż, Jenny jest starszą dziewczyną uwięzioną w jednej z tych złych sytuacji rodzinnych. Chłopak jej matki jest złym facetem, który zapłodnił siostrę Jenny, kiedy ta nie miała jeszcze nawet 18 lat. Ale matka się tym nie przejmuje. Kłóci się z nim. On ją bije. Ona go bije. Śmieją się z tego. Córka i dziecko wracają, żeby z nimi zamieszkać. Jest okropnie. Nikt nigdzie się nie wybiera. A już na pewno nie Jenny. Ona wie, że coś się dzieje z Julią. Pomaga Julii odzyskać Davida, a kiedy David jest odprowadzany do swojego nowego życia, Jenny błaga Julię, by zabrała ją do Wysokiego Człowieka, choć nie wie, kim lub czym jest Wysoki Człowiek, ani gdzie zabrano Davida. Tak źle się dla niej dzieje. Wolałaby zaryzykować z jakimś porywaczem, niż zostać w domu choć chwilę dłużej.

Cóż, dostaje swoje życzenie. Później, z Julią bezpiecznie schowany w więzieniu, The Tall Man przychodzi i whisks Jenny daleko, a my dostać się do zobaczyć następstwa z pierwszej ręki. Jenny trafia do nowego domu z nową mamą. Nowa mama, która uczy ją o prawdziwym świecie i jak się w nim poruszać. Zabiera ją na zajęcia plastyczne. Mają pokojówkę. Jenny ma wszystko, o czym mogłaby marzyć. Opowiada nam więcej o tym, jak kochała swoją pierwszą matkę i jak jej pierwsza matka kochała ją. To samo dla jej drugiej matki – Julii – i to samo teraz dla jej trzeciej matki. Jest szczęśliwa. A przynajmniej tak jej się wydaje. Pewnego dnia jest w parku i zauważa Davida, ale David jej nie poznaje. Zapomniał o niej. Ale Jenny nie może zapomnieć, mówi nam. I wtedy film się kończy, z echem i prześladującymi słowami „Chyba tak jest lepiej, prawda? Prawda? Prawda? Prawda?”

Czy jest lepiej? To jest właśnie to wielkie pytanie, prawda? Rzecz, o którą powinniśmy pytać. Rzecz, nad którą powinniśmy się zastanowić. Rzecz, którą mamy zabrać ze sobą, zastanawiać się i rozpamiętywać. I jest to z pewnością wielkie i ważne pytanie, nad którym wciąż się zastanawiam. Oczywiście dzieci zasługują na to, by wychowywać się w kochających domach, ale żadne z tych dzieci w Cold Rock nie było bite ani maltretowane – one po prostu nie miały idealnego życia, którym na końcu obdarzona jest Jenny. Jakie więc prawo ma Julia i jej grupa „wybawców”, by odbierać je ich naturalnym rodzicom? Rodziców, którzy według Jenny, naprawdę ich kochali. To nie Julia powinna o tym decydować, prawda? Najwyraźniej wiele to dla niej znaczyło, skoro poświęciła dla tej „misji” resztę swojego życia. A inna kobieta, która z nią pracowała, powiesiła się, zamiast ryzykować, że ktoś się o niej dowie. Ale znowu, kim oni są, żeby decydować, co jest dobre, a co złe? I kim oni są, żeby mówić, że TO jest właściwe rozwiązanie problemu? Film zadaje te wszystkie pytania i nie daje żadnych odpowiedzi. Musisz sam zdecydować. Czy byłbyś Wysokim Mężczyzną czy Kobietą? I can see all the angles, and this was another emotional journey for me.

The Tall Man split opinion in much the same way as Martyrs did. Nie poradził sobie zbyt dobrze, nie zdobył wielkiej uwagi ani pochwał. A szkoda, bo to solidny film. To coś więcej niż tylko oklepany thriller. Więcej niż typowa opowieść o walce dobra ze złem. To głęboki i przejmujący dramat o tym, co może być naprawdę złe, a co może być naprawdę dobre. Nie jest w żaden sposób tak trzewny, brutalny czy gwałtowny jak Martyrs. Tam, gdzie Martyrs był koszmarnym wylewem czystej udręki, The Tall Man jest uporządkowany, powolny i stabilny, doskonale zaplanowany, aby zawrócić cię w odpowiednim momencie i przedstawić ci opcje. Co jest dobre, a co złe? Cóż, kim jesteś ty, by decydować?

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *