Charles Howard, George Woolf, Tom Smith i Seabiscuit po gonitwie Pimlico Special. 11.1.38. Biblioteka Keeneland – Kolekcja Cook. Ten obraz jest chroniony prawem autorskim i nie może być powielany w formie drukowanej lub elektronicznej bez pisemnej zgody Keeneland Library.
Większość ludzi wie, co stało się z Seabiscuitem po zakończeniu jego kariery wyścigowej: przeżył kolejne siedem lat na emeryturze na ranczu Charlesa Howarda, zanim zmarł na atak serca w wieku czternastu lat. Ale co stało się z resztą jego znajomych, gdy ten mały koń przeszedł na emeryturę?
Red Pollard miał trzydzieści jeden lat, gdy Seabiscuit przeszedł na emeryturę. Stał się, aby pomóc złagodzić ból jego wielokrotnych urazów wiele razy i stresu pobytu w wadze dżokeja, mimo że jest 5’7. Red Pollard ogłosił swoją emeryturę wkrótce po tym, jak jego słynny wierzchowiec Seabiscuit przeszedł na emeryturę. Kupił dom w Rhode Island wraz ze swoją żoną Agnes Conlon, która była jego pielęgniarką podczas pobytu w szpitalu w 1938 roku. Wydawało się, że życie Pollarda ulegnie poprawie, ale nie był on w stanie oderwać się od swojej prawdziwej miłości: wyścigów konnych.
Nadal jeździł, choć rzadko na prestiżowym poziomie, na którym jeździł Seabiscuit. Pollard nadal cierpiał na urazy, które nękały go przez całą karierę, w tym złamane biodro w jednym upadku i złamany kręgosłup w innym. W 1955 roku przeszedł na emeryturę jako dżokej i zaczął sortować pocztę na poczcie przy torze. Później został lokajem dżokeja.
W 1981 roku, Agnes została hospitalizowana z rakiem i Pollard został wysłany do domu opieki. Zmarł 7 marca 1981 r. w wieku siedemdziesięciu jeden lat. Agnes zmarła zaledwie dwa tygodnie później. Pozostawili po sobie dwoje dzieci, Norę i Johna.
George Woolf, który jeździł na Seabiscuicie, podczas gdy Red Pollard dochodził do siebie po kontuzjach, zmagał się z cukrzycą typu 1 i dlatego musiał kontrolować swoją wagę, aby nie musieć przechodzić na ekstremalne diety. Z tego powodu mógł startować tylko w ok. 150-200 wyścigach rocznie na koniach, którym przypisano większą wagę. Była to bardzo mała liczba wyścigów w porównaniu z większością innych dżokejów. Samodzielnie podawał sobie zastrzyki z insuliny i, jako efekt uboczny, często zasypiał bardzo nagle.
Woolf jeździł z powodzeniem przez sześć lat po przejściu Seabiscuita na emeryturę, aż do 3 stycznia 1946 roku. Tego dnia Woolf czuł się źle, ale mimo to zdecydował się na jazdę dla przyjaciela, który potrzebował dżokeja dla konia o imieniu Please Me. Około pierwszego zakrętu w Santa Anita Park, Woolf zsunął się z siodła, prawdopodobnie z powodu utraty przytomności spowodowanej cukrzycą. Doznał wstrząśnienia mózgu i został przewieziony do szpitala, gdzie zmarł następnego dnia. Miał zaledwie trzydzieści pięć lat.
Ponad 1500 osób wzięło udział w jego pogrzebie, aby pocieszyć jego trzydziestodwuletnią wdowę, Genevieve. W ciągu swojej kariery Woolf wygrał siedemset dwadzieścia jeden wyścigów, z czego dziewięćdziesiąt siedem to wyścigi o dużą stawkę.
Trener Tom Smith kontynuował pracę dla właściciela Seabiscuita, Charlesa Howarda, aż do wiosny 1943 roku. Rozstali się w dobrych stosunkach, gdy Smith musiał poddać się operacji pleców, która na dłuższy czas odciągnęła go od trenowania koni. Po powrocie do zdrowia Smith został zatrudniony przez Elizabeth Arden, by trenować w Maine Chance Farm. Smith odnosił spore sukcesy, dopóki nie został zawieszony w prawach zawodnika na rok, gdy jego pracownicy zostali przyłapani na podawaniu sprayu do nosa jednemu z koni stajni. Testy nic nie wykazały, aż do momentu, gdy przyłapano ich ponownie i okazało się, że podawany płyn zawiera stymulującą efedrynę. Choć nie jest jasne, czy Smith autoryzował ten czyn, jako trener stajni został pociągnięty do odpowiedzialności. Po powrocie, Smith wygrał Kentucky Derby dla stajni z Jet Pilotem w 1947 roku. W ciągu swojej kariery Smith wyszkolił trzydziestu sześciu zwycięzców Graded Stakes i dwukrotnie został uznany za mistrza USA w kategorii zarobków. Podobnie jak Pollard, Smith przeszedł na emeryturę w 1955 roku, po tym jak doznał wyniszczającego udaru i został wysłany do sanatorium. Zmarł 23 stycznia 1957 roku. Na jego pogrzebie pojawiło się niewiele osób.
Po Seabiscuicie Charles Howard nadal był właścicielem stajni koni wyścigowych, w tym Kayak II i Noor. Nie udało mu się jednak znaleźć konia, którego uwielbiałby tak bardzo jak Seabiscuita. Po powrocie do domu w Ridgewood Ranch, Howard często zabierał swojego ukochanego konia na przejażdżki po okolicy. Kiedy żona Howarda, Marcella, zadzwoniła i powiedziała mu, że Seabiscuit odszedł w 1947 r., Howard pochował swojego konia w prywatnym miejscu na farmie, które było oznaczone jedynie dębem. Zmarł zaledwie trzy lata później, 6 czerwca 1950 r. na atak serca. Miał siedemdziesiąt trzy lata. Ranczo Ridgewood zostało sprzedane przez jego spadkobierców, a niektóre z jego koni trafiły na farmę jego syna Lindsaya Howarda.
Seabiscuit niewątpliwie dotknął życia wszystkich trzech z tych mężczyzn. Choć życie nie zaczęło się lub nie skończyło pięknie dla wszystkich tych mężczyzn i choć wszyscy trzej obrali odrębne ścieżki w miarę upływu lat, Seabiscuit zapewnił im wszystkim wspólne poczucie nadziei, miłości i sukcesu w świecie wyścigów konnych.