Przestałem pić jedenaście miesięcy temu. Co niewytłumaczalne, w tamtym czasie nie przyszło mi do głowy, że będę musiał zastąpić mój nałóg alkoholowy czymś równie skutecznym, aby się uwolnić i zrelaksować… ale całkowicie zdrowszym i bardziej zrównoważonym dla mojego ciała i konta bankowego. Błędnie założyłem, że odejście od narkotyku, od którego stałem się uzależniony, jest równoznaczne z wejściem w moje najlepsze życie.

W ciągu zaledwie kilku dni zdałem sobie sprawę, że trafiłem na poważną przeszkodę w moim zachwycie, ale miesiące zajęło mi rozpracowanie jej. Osiem miesięcy po tym, jak rzuciłem picie, odkryłem prostą praktykę, która pomaga mi zastąpić alkohol; mały krok, który cała moja istota rejestruje jako niemal identyczny do wzięcia tych kilku pierwszych łyków wina podczas godziny szczytu, która pojawia się co noc.

Cudownie, to co pomaga mi w pełni wydychać, kiedy nastaje wieczór, i czuć się jakbym rzeczywiście mógł przygotować jeszcze jeden obiad dla mojej rodziny, to włączenie dwóch 20-watowych żarówek. Już wyjaśniam.

Czy byłem alkoholikiem, kiedy przestałem pić? Nie sądzę i nie znajduję żadnego pocieszenia ani dobrego celu w tej etykiecie, w każdym razie. Ale mój związek z alkoholem stał się nie do utrzymania – dla mnie.

Używałem alkoholu w coraz większych ilościach i z coraz większą częstotliwością, aby znieczulić się na ząbkowane krawędzie życia. Na głębokie rany po niewierności małżeńskiej, utracie pracy przez mojego męża i naszych finansowych kłopotach wynikających z jego występku, a także na wychowywanie nastolatków w okresie ich wzmożonego niepokoju i malkontenctwa. Kiedy zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę sama wywołałam u siebie depresję jako bezpośredni skutek picia, zrezygnowałam z wyczerpujących wysiłków, by ograniczyć używanie tego silnie uzależniającego narkotyku, jakim jest alkohol, na rzecz całkowitego zerwania z nim.

Moderacja nie jest moją mocną stroną. To nie jest mój jakikolwiek garnitur. To nawet nie jest para skarpetek, które czasami noszę. Jestem wszystkim lub niczym więcej niż nie jestem, więc nie picie było dla mnie łatwiejsze niż ciągłe negocjacje z samym sobą na temat tego, ile pozwolę sobie wypić, jak często i przy jakich okazjach – tylko po to, by złamać każdą umowę, którą ze sobą zawarłem.

Zamiast codziennych decyzji związanych z unikaniem alkoholu, podjąłem jedną nadrzędną decyzję, by przestać pić. Na rok. Wolność, jaką znalazłem w zamianie codziennych postanowień na takie, które będą trwały 365 dni z rzędu, była wyzwalająca jak nic innego, czego doświadczyłem w życiu. Upoważnienie, które zyskałem dzięki byciu „jednym i skończonym” z moją pojedynczą decyzją, popchnęło mnie naprzód, napełniając mnie nadzieją na zakończenie mojego pogłębiającego się uzależnienia od alkoholu.

Kiedy zdałem sobie sprawę, że faktycznie wywołałem w sobie depresję jako bezpośredni rezultat picia, zakończyłem moje wyczerpujące wysiłki, aby ograniczyć moje użycie wysoce uzależniającego narkotyku, jakim jest alkohol, na korzyść całkowitego rzucenia go.

Ale i tak się zawiodłem. Błędnie sądziłem, że poczuję się lepiej w momencie, gdy przestanę pić. Myślałem, że poczuję się zdrowszy w momencie, gdy alkohol opuści mój organizm. Zakładałem, że będę lepiej spał, lepiej jadł, lepiej wyglądał i na pewno lepiej żył po odstawieniu narkotyku. Ale tak nie było. Czułem się gorzej – zarówno fizycznie, jak i psychicznie.

W pierwszych miesiącach po odstawieniu alkoholu spotkałem się z poziomem wyczerpania, z jakim nigdy wcześniej się nie zetknąłem. Letarg i bezsenność rządziły moimi dniami. Ledwo miałem siłę, aby wymruczeć „WTF?”, kiedy każdego dnia podchodziłem do lustra i przyglądałem się mojemu pastelowemu obliczu, z epickimi worami pod oczami i pogniecionym torsem.

Powiedziałem przyjacielowi o moim niewytłumaczalnym braku „get-up-and-go” w czasie, kiedy myślałem, że będę czuł się bardziej niż kiedykolwiek, a ona odpowiedziała badaniami i artykułami o tym, jak to jest w rzeczywistości. Ekstremalny letarg podczas detoksykacji od alkoholu jest dość powszechne, trwające wszędzie od kilku tygodni do ponad roku. Cóż, cholera. Kto o tym wiedział? Nie ja, ale poznanie tego sprawiło, że stałem się bardziej spokojny.

Dziesięć funtów, które zyskałem w ciągu pierwszych kilku miesięcy po odstawieniu wódy, złagodziło moją nową łatwość. Zamieniłem butelkę na krajalnicę do ciasta i wszystkie ciasteczka w kraju. Okazało się, że spożywanie cukru w masowych ilościach, jako zamiennik picia, jest również częstym zjawiskiem.

Założyłem, że będę lepiej spał, lepiej jadł, lepiej wyglądał i na pewno będę lepiej żył po odstawieniu narkotyku. Ale tak się nie stało. Czułam się gorzej – zarówno fizycznie, jak i psychicznie.

Dlaczego myślałem, że mogę rzucić moje płynne kule i zacząć biegać jak wiatr w tym samym momencie, nie wiem. Ale prawdopodobnie miało to coś wspólnego z doświadczeniem uzależnienia od narkotyków po raz pierwszy w życiu, a następnie zakończeniem związku z substancją bez zastanowienia się nad tym, od czego musiałbym się nauczyć zależeć w jej miejsce.

Zaprzestanie używania narkotyku do radzenia sobie z życiem nie zapewniło mi natychmiast lepszej jakości życia, jak zakładałem. Zamiast tego, moje dni były pełne wszelkiego rodzaju niepokojów; potrzebowałam nowych sposobów radzenia sobie z nimi.

Wtedy pojechałam do Austin na konferencję, gdzie zatrzymałam się w pięknie urządzonym domu przyjaciółki przyjaciółki i natychmiast zakochałam się w lampie świecznikowej – a konkretnie w tym, jak moja gospodyni postawiła ją w rogu na blacie w swojej kuchni. W momencie, gdy dotknęłam z powrotem do domu, poszłam do mojego ulubionego lokalnego sklepu z pamiątkami i kupiłam moją własną lampę świecznikową w stylu shabby chic i umieściłam ją w rogu na moim własnym blacie kuchennym.

Przez wiele tygodni włączałam lampę co noc, aż pewnego wieczoru, kiedy mój porzucony nawyk nalewania kieliszka wina stał się szczególnie silny i zdałam sobie sprawę, że dzięki subtelnemu, ciepłemu blaskowi w mojej kuchni nocą, moje ramiona się rozluźniły i poczułam, że zapanował spokój. Za jednym pstryknięciem przełącznika ogarnia mnie łatwość i poczucie nadziei, które zalewa mnie dobrymi uczuciami w taki sam sposób, jak kilka pierwszych łyków wina, co sprawia, że czuję się wzmocniona i zdolna do działania.

Wiem teraz, że wielu zmaga się z tym, czym zastąpić alkohol po tym, jak zdecydują się z niego zrezygnować. Dowiedziałem się tego z pierwszej ręki, z naiwności.

Pierwszy raz, gdy zauważyłem tę samą cechę, poczułem zdumiewającą ulgę. Zrobiłem to! Zastąpiłem moją nocną tęsknotę za alkoholem – to, co myślałem, że robi dla mnie wraz z poczuciem partnerstwa, które z nim odczuwałem – czymś wspaniałym i czystym. Czymś zdrowym i świętym. Światłem!

I w prawdziwej formie mojej osobowości typu wszystko albo nic, pomyślałem, że jeśli jedna mała lampka emitująca miękki blask pokoju jest dobra, to dwie są lepsze. Więc umieściłam drugą małą lampkę na stojaku piekarniczym, który trzymam między kuchnią a jadalnią. Gdybym miał miejsce, lepiej uwierz, że moje dwie lampy byłyby trzema.

Wiem teraz, że wielu zmaga się z tym, czym zastąpić alkohol po tym, jak zdecydują się z niego zrezygnować. Dowiedziałem się tego z pierwszej ręki, z naiwności. I dalej metodą prób i błędów.

To, co mnie tak zachęciło do odkrycia mocy dwóch 20-watowych żarówek, by świecić nadzieją i ulgą dla mojej psychiki, oferować uwolnienie i relaks moim zbyt zmęczonym mięśniom i zbyt zmęczonym kościom, to jak niespodziewane i zaskakująco skuteczne było ich ciepło w naśladowaniu efektów narkotyku, od którego się uzależniłem. To i pojęcie, że jeśli blask dwóch małych lampek może to dla mnie zrobić, to musi istnieć niezliczona ilość innych rzeczy, które mogą zrobić to samo.

Zacząłem zwracać większą uwagę na moje działania po moim uświadomieniu sobie żarówki, zwracając uwagę na inne praktyki i nawyki, które naśladowały płynną odwagę i wywołane narkotykami poczucie dobrobytu. Najbardziej osobliwe rzeczy działają tak, że zastępują mi alkohol.

Moc dobrej historii przenosi mnie; prosto z mojego życia i jego zmartwień do czyjegoś i jego zmartwień.

Za każdym razem, gdy na jakąś trafiam, czuję się jakbym natrafił na wielkanocne jajko – czy to ukryte na widoku, czy schowane w najbardziej nieprawdopodobnych zakamarkach. Jednym z takich jajek była nowa biografia Gartha Brooksa, którą właśnie obejrzałem na A&E. W jakiś sposób jego doświadczenie życiowe i sposób, w jaki je przekazuje, otulają mnie spokojem. Muzyka z lat 50-tych też tak na mnie działa.

Innym jajkiem była książka, którą właśnie skończyłam, The Dearly Beloved autorstwa Cara Wall. Siła dobrej historii przenosi mnie; prosto z mojego życia i jego zmartwień i do czyjegoś innego i jego. Kiedy to się dzieje, czuję się jak na wakacjach od moich własnych dramatów połączonych z kojącą myślą, że moje próby nie różnią się od tych, które przeżywają moi rówieśnicy. Wszyscy przez coś przechodzimy – to przypomnienie sprawia, że czuję się jak w domu. A home alit with gorgeous mood lighting.

Mam nadzieję, że przejdziesz do przodu od mojej historii z rozszerzoną nadzieją na znalezienie własnych pisanek w odwyku. Twoja własna wersja miękkiego, wystawnego, do-die-for oświetlenia otoczenia, które jest tak warte życia. Mam nadzieję, że zachęci cię to, jak możliwe jest zastąpienie zachowań, które uznajemy za toksyczne, nowymi, które dają nam życie i poprawiają je.

Natknięcie się na te zaskakujące małe klejnoty w życiu to dar odstawienia alkoholu, który nie przestaje dawać. Są to klejnoty, które przeoczyłem, kiedy ciągle patrzyłem na życie przez zamglone soczewki używania narkotyków.

Chociaż może ci zająć trochę czasu, aby nauczyć się, jak zastąpić używanie alkoholu zdrowszymi praktykami, które pozwolą ci osiągnąć rezultaty, za którymi tęsknisz, mam pewność, że twoje własne momenty z żarówkami w końcu oświetlą ci drogę do przodu.

F& Pij, zarejestruj się →

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *