Ciężko jest się zbytnio przejmować kurzem. Owszem, jest uciążliwy, ale raczej nie wywołuje w nas niepokoju, co zresztą sugeruje sam nasz język. Nazywamy te kępki materiału pod łóżkiem króliczkami kurzu, a nie, powiedzmy, szkodnikami kurzu.
Ale kurz jest bardziej szkodliwy, niż mogłoby się wydawać. I istnieje nauka o tym, jak się on rozprzestrzenia – nauka, którą badają David Layton i Paloma Beamer, profesorowie polityki środowiskowej na Uniwersytecie Arizony.
Layton i Beamer, których najnowsze badania zostały przyjęte do jesiennej publikacji w czasopiśmie Environmental Science & Technology, wiedzieli dużo o swoim temacie jeszcze zanim zabrali się do pracy. W przeszłości każdy, od chemików po gospodarzy domowych, próbował dowiedzieć się, z czego składa się kurz, a naukowcy z Arizony czerpali wstępne dane głównie z dwóch badań kurzu domowego przeprowadzonych w Holandii i USA. Amerykańskie badanie było szczególnie duże, obejmowało sześć stanów środkowo-zachodnich. Layton i Beamer uwzględnili również lokalne badanie przeprowadzone w Sacramento w Kalifornii, które skupiło się w szczególności na skażeniu ołowiem. To, co pokazały te badania, było zdecydowanie nieapetyczne.
Szczególna mieszanka pyłu w każdym gospodarstwie domowym różni się w zależności od klimatu, wieku domu i liczby osób, które w nim mieszkają, nie wspominając o nawykach mieszkańców w zakresie gotowania, czyszczenia i palenia. Ale prawie wszędzie, kurz składa się z jakiejś kombinacji kawałków ludzkiej skóry, futra zwierząt, rozkładających się owadów, resztek jedzenia, kłaczków i włókien organicznych z ubrań, pościeli i innych tkanin, śladów w glebie, sadzy, cząstek stałych z palenia i gotowania oraz, co niepokojące, ołowiu, arsenu, a nawet DDT.
„Jest ich więcej,” mówi Beamer. „Pył jest mieszaniną różnych rzeczy. Prawdopodobnie niemożliwe byłoby sporządzenie listy wszystkich możliwych elementów.”
Ale etykieta ze składnikami pyłu to nie wszystko, ponieważ wszystkie te drobiny i kawałki zachowują się w różny sposób i stanowią różne poziomy zagrożenia dla zdrowia. Aby dokładniej zbadać te czynniki, Layton i Beamer opracowali algorytm komputerowy, który analizuje wielkość, źródło i toksyczność cząsteczek kurzu, a także to, jak łatwo dostają się one do domu, czy kiedykolwiek go opuszczają, a jeśli tak, to jaką drogą. Ta informacja, poprzez rozszerzenie, może zapewnić przynajmniej przybliżone poczucie obciążenia kurzem w twoim własnym domu.
Jak wynika z ogólnej zasady, większość kurzu domowego, około 60%, pochodzi z zewnątrz, przez okna, drzwi, otwory wentylacyjne i, co ważne, na podeszwach butów. Mniejsze cząsteczki kurzu o wielkości od 28 do 49 mikronów, czyli tysięcznych części milimetra, pozostają na butach. Reszta jest strząsana do wewnątrz. Większa część pyłu, który unosi się w powietrzu, zostaje zdeponowana, ale znowu, jest wiele czynników, które określają, ile każdy dom dostanie.
„Tutaj w Arizonie”, mówi Beamer, „gdzie zostawiamy otwarte okna przez większość roku i mamy suchy klimat, prawdopodobnie mielibyśmy wyższy współczynnik”. Centra przemysłowe lub miasta pokryte sadzą również mają mnóstwo pyłu, choć z innych powodów.
Nie ma zbyt wiele do niepokoju w prostych cząstkach brudu lub materiałach organicznych, takich jak pyłki (choć mogą one wywoływać alergie), ale ołów, arsen i DDT mogą być poważniejszą sprawą. Około jedna trzecia arsenu w atmosferze pochodzi z naturalnych źródeł, głównie z wulkanów. Pozostała część pochodzi z górnictwa, hutnictwa, spalania paliw kopalnych i innych procesów przemysłowych. Nawet w stosunkowo niskich stężeniach, arsen nie jest bez ryzyka, zwłaszcza dla małych dzieci, które bawią się na podłodze i rutynowo przenoszą przedmioty z rąk do ust. To samo dotyczy ołowiu, który pochodzi w mniejszym stopniu z farby ściennej, której źródła większość ludzi by się spodziewała, niż ze spalin samochodowych, wytopu i osadów glebowych. „Ołowiany ładunek na podłogach jest kluczowym czynnikiem determinującym poziom ołowiu we krwi u dzieci” – piszą Layton i Beamer w swoim artykule.
Fakt, że DDT jest nadal w kurzu domowym jest niespodzianką dla większości ludzi, ponieważ pestycyd został zakazany w USA w 1972 roku. Ale dom jest trochę jak żywy organizm: po wchłonięciu zanieczyszczenia może nigdy nie oczyścić się z niego całkowicie. „Kurz w naszych domach,” mówi Beamer, „zwłaszcza głęboki kurz w dywanach i meblach, jest konglomeratem substancji w ciągu całego życia domu i może stanowić historyczny zapis substancji chemicznych, które do niego dostały się.”
Bałagan, który powstaje w domu jest o wiele łatwiejszy do zmierzenia i kontrolowania. Im więcej ludzi tam mieszka, tym więcej skóry zostanie zrzucone, im więcej zwierząt domowych, tym więcej zwierzęcego futra. I, jak mama zawsze ostrzegała, im więcej chodzisz po domu jedząc, tym więcej resztek jedzenia upuścisz na podłogę, co również przyciąga więcej owadów, które umrą, rozłożą się i dodadzą swój własny, szczególny smak do twojego kurzu. Dym kuchenny i tytoniowy, które są najbardziej oczywistymi czynnikami, gdy są wytwarzane, w rzeczywistości mają tylko niewielki udział w tym, co trafia na podłogi i powierzchnie. Niewielki rozmiar cząsteczek sprawia, że chętniej się wzbijają i przylegają do innych powierzchni lub po prostu pozostają w powietrzu niż osiadają.
Nie trzeba mówić, że twój dom nigdy nie będzie wolny od kurzu, ale istnieją sposoby na zmniejszenie ilości kurzu w twoim domu i ważne jest, abyś spróbował. Roztocza kurzu, które żywią się zrzuconą skórą, wytwarzają alergeny, które są znanymi czynnikami wyzwalającymi u osób cierpiących na astmę. To samo dotyczy kurzu karaluchów, szczególnie w miastach. Nikogo nie trzeba przekonywać o mądrości pozbywania się arszeniku, a dobrą wiadomością jest to, że około 80% z niego można usunąć po prostu regularnie sprzątając kurz z podłogi.
Nic z tego nie oznacza, że kurz stanowi wyraźne i aktualne zagrożenie lub że musisz podjąć jakieś nadzwyczajne środki. Po prostu sprzątaj regularnie, nie pal, jedz przy stole i postaraj się nie zwariować. Króliczki kurzu to wciąż tylko króliczki; możesz po prostu chcieć ich mniej.
.