Alert spoilerowy: ta historia szczegółowo opisuje, jak kończy się Wojna światów.

Najnowsza ekranizacja nowoczesnego arcydzieła H. G. Wellsa z 1898 roku Wojna światów trafi na nasze ekrany w tym tygodniu. Nieprzerwanie ukazująca się w druku od czasu pierwszego wydania, książka jest literackim prezentem, który nie przestaje dawać producentom i scenarzystom. Uznają oni nieomylną zdolność tej historii do odnajdywania swojego śladu z każdym pokoleniem.

Wells – który napisał również Wehikuł czasu (1895) i Niewidzialnego człowieka (1897) – pomógł zapoczątkować gatunek science fiction, kiedy wymyślił tę zdumiewającą książkę. Z narracją naocznego świadka, którą czyta się z zapartym tchem, opowiada ona o inwazji Marsjan na Ziemię.

Szok i respekt

Osadzony w Londynie, Wells przedstawia świat pełen samozadowolenia; ludzi „spokojnych w swoim zapewnieniu” o ich panowaniu nad planetą. Ale ludzie doznają szoku w innej rzeczywistości, gdy nagle nawiedzają ich krwiożercze i podobne do kałamarnic stworzenia posiadające „rozległe i chłodne intelekty”, które są „niesympatyczne” dla Ziemian, których planetę od dawna „postrzegają zazdrosnymi oczami”.

Pingwin

Przedział przybywa do wnętrza metalowych cylindrów wystrzelonych z gigantycznych dział stacjonujących na Marsie. Z cylindrów wychodzą dziesiątki Marsjan, z których każdy obsługuje trójnożną metalową „maszynę bojową”, która atakuje bezbronnych mieszkańców Londynu za pomocą „promieni cieplnych”. Z nich „wszystko, co łatwopalne, staje w płomieniach”, metal się topi, szkło topi, a woda „eksploduje w parę”.

Panika, uciekająca jak szczury z płonącego statku, rozprzestrzenia się jak zaraza. Narrator opisuje załamanie prawa i porządku, sam też przeżywa coś w rodzaju załamania.

Kobiety z klasy wyższej zbroją się, przemierzając kraj, ponieważ tradycyjna powaga poszła z dymem. Społeczne ciało” organizacji – policja, wojsko, rząd – ulega „szybkiemu upłynnieniu”.

Marsjanie stali się jednak zbyt inteligentni dla własnego dobra. Uczynili Czerwoną Planetę wolną od chorób, ale zapomnieli o teorii zarazków. I tak, podczas niszczenia Londynu, wdychają robaka; prostą bakterię, „na którą ich systemy nie były przygotowane” i tak cierpią na „śmierć, która musiała wydawać im się tak niepojęta, jak tylko śmierć może być”.

Londyn powstanie ponownie. Świat został oszczędzony. Ludzkość ma szczęście – tym razem.

Szerzej zakrojona wojna

W nowym anglo-francuskim serialu telewizyjnym La Guerre Des Mondes akcja rozgrywa się zarówno w Londynie, jak i we Francji. Marsjańska dewastacja ma szerszy zasięg.

Dlaczego ta dobrze już znana historia tak silnie oddziałuje na kolejne pokolenia? Iteracje obejmują radiowe nadawanie przez Orsona Wellesa biuletynów „fake news” o inwazji Marsjan, współczesną wersję muzyczną z 1978 roku z narracją Richarda Burtona, aż po filmowy przebój Stevena Spielberga z Tomem Cruise’em w roli głównej. W ubiegłym roku powstała również produkcja BBC osadzona w edwardiańskim Londynie.

Tom Cruise i czerwony chwast w filmie z 2005 roku. IMDB

Jedną z odpowiedzi jest rozważenie naszej atrakcyjności dla science-fiction. Widzimy, jak prawa nauki zostają obalone. Technologia wydaje się czynić wszystko możliwym, a dla umysłów przyzwyczajonych już do prawdziwych technologicznych transformacji, literatura science-fiction wprowadza teraz-wyobrażalną przyszłość w teraźniejszość.

Ale są też mniej oczywiste elementy, o których warto pomyśleć: tematy, które były ważne w 1898 roku i wciąż rezonują.

Inwazja i imperializm

Książka Wellsa dotknęła czegoś egzystencjalnie brytyjskiego w okresie względnego pokoju Pax Britannica. Po drugiej stronie kanału La Manche Europa kipiała od dyplomatycznych intryg i napięć, których kulminacją była pierwsza wojna światowa.

Nowy gatunek sci-fi łączył się ze starszym gatunkiem „literatury inwazyjnej”; długotrwały brytyjski strach przed kontynentem, zwłaszcza przed odradzającym się zagrożeniem niemieckim. Wells wskazuje na to, gdy pisze, że przybycie cylindrów (zanim wyłonili się z nich Marsjanie) „nie wzbudziło takiej sensacji, jaką wzbudziłoby ultimatum wobec Niemiec”.

Jest jeszcze kwestia imperializmu. Czy Wells sięgał do źródła późnowiktoriańskiego wstydu przed prawdziwym źródłem brytyjskiego bogactwa i władzy? Wtedy, jedna czwarta mapy świata była zabarwiona na różowo Imperium Brytyjskie. Londyn był epicentrum nowoczesnego imperializmu – punktem koordynacyjnym dla cierpienia milionów i grabieży ich ziem.

Ponadto Belgia, Niemcy, Francja, a także USA, były zaangażowane w „walkę o kolonie” w Afryce i Azji. Pod płaszczykiem science-fiction Wells opisuje, jak to jest być narodem stojącym w obliczu potężnego najeźdźcy.

Strach jest zarazą

Zupełnie inna perspektywa mówi coś o naszym gatunku i naszym wyidealizowanym wyobrażeniu o sobie. W 1908 roku rosyjski powieściopisarz i rewolucjonista Aleksander Bogdanow czerpał inspirację z WOTW. W jego powieści Czerwona Gwiazda bohater Leonid podróżuje na Marsa, aby dowiedzieć się o komunizmie od Marsjan, którzy dokonali własnej rewolucji i teraz żyją w pokoju. Leonid rozpacza nad wrodzoną „niestabilnością i kruchością” ludzkich związków i szuka wskazówek na innej planecie.

Ziemski projekt komunistyczny XX wieku zakończył się, delikatnie mówiąc, źle. Ale nasza ludzka podatność na inwazję, tyranię, katastrofę ekonomiczną, a nawet na bakteriologiczne zagrożenie ze strony mikrobów odpornych na antybiotyki, wciąż nas prześladuje.

Najnowsza adaptacja rozgrywa się w naszych czasach ze smartfonami i Internetem. Tutaj ponownie nasze samozadowolenie XXI wieku zostaje zachwiane, a nasza bezbronność obnażona.

Strach jest zarazą w WOTW, a londyńczycy wykazują się małym heroizmem w obliczu obcego najeźdźcy.

Nowa bitwa

Bakterie poradziły sobie z Marsjanami Wellsa i mogą poradzić sobie również z nami – chyba że opracowane zostaną leki na pokonanie oporności. Dzięki sci-fi możemy zbadać nasz strach przed niewidzialnym wrogiem.

Globalne ocieplenie może być naszym drugim wrogiem – czerwone niebo ostatniego sezonu pożarów buszu w Australii jest świeże w naszej pamięci i przypomina powieść Wellsa.

Narracja dostarcza niezwykle przyjemnej fantazji. Ale musimy się zastanowić, co science fiction może robić z naszym stosunkiem do faktów naukowych, zwłaszcza jeśli konsumujemy ją jako środek uspokajający, który wypiera i sublimuje nasze lęki przed niewidzialnymi zagrożeniami.

Jeśli tak zrobimy, to niezrozumiałość odczuwana przez Marsjan Wellsa może dodać jeszcze trochę do naszej niezgody na źródła i rozwiązania problemu globalnego ocieplenia. W „Wojnie światów” ludzie mieli szczęście. Nie musieli robić nic, by przetrwać. Nie możemy liczyć na to, że szczęście uratuje nas lub naszą planetę.

Podwójny odcinek Wojny światów będzie miał premierę 9 lipca na SBS i będzie kontynuowany co tydzień od 16 lipca. Odcinki będą dostępne na SBS On Demand w tym samym dniu co emisja.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *